Uczniowie i osoby spieszące się do pracy bezskutecznie próbowały zrobić zakupy w czasie „Godzin dla seniorów”. W pierwszym dniu obowiązywania nowych obostrzeń w handlu zmiany krytykowali także sprzedawcy
Od czwartku zakupy w sklepach spożywczych, aptekach, drogeriach i placówkach pocztowych w dni powszednie w godzinach 10-12 mogą robić wyłącznie seniorzy, czyli osoby które ukończyły 60. rok życia.
- To bardzo dobre rozwiązanie. Teraz do sklepu będę chodziła tylko w tych godzinach. Kwestie bezpieczeństwa są dla mnie bardzo ważne – mówiła pani Zofia, którą spotkaliśmy podczas zakupów właśnie w tym czasie.
Innego zdania były osoby, które zostały odprawione z kwitkiem.
- Właśnie idę do pracy. Chciałam po drodze kupić coś na drugie śniadanie i okazało się, że nie mogę – denerwuje się pani Elżbieta. – Sam pomysł z godzinami dla seniorów nie jest zły, ale bardzo źle je wyznaczono. Seniorzy wstają zwykle wcześniej, więc powinni być obsługiwani z samego rana. Byłoby to dla nich też bezpieczniejsze, bo robiliby zakupy przed innymi klientami. Uważam, że po godzinie 10.00 powinniśmy już wszyscy móc wchodzić do sklepów. Wtedy są największe kolejki. Zakupy robią matki z dziećmi i uczniowie.
Duży tłok panował przy sklepie spożywczym w pobliżu III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej.
- Przykro patrzeć jak uczniowie wychodzą po drugie śniadanie i nie mogą nic kupić – mówił pan Leszek. Mężczyzna zrobił wczoraj zakupy podczas „Godzin dla seniora”.
- Nie skończyłem 60. lat, ale mam już siwe włosy i ekspedientki chyba uznały, że jestem do tego uprawniony. Zresztą nikt mnie o dowód nie pytał. Kiedy wychodziłem ze sklepu, dzieciaki poprosiły żebym im kupił zapiekanki. Oczywiście kupiłem. Te „Godziny dla seniorów” to wielkie nieporozumienie. Zamknięcie sklepu dla młodych ludzi w tych godzinach były dobre w sytuacji, gdy wszyscy byliśmy zamknięci w domach i mogliśmy decydować, kiedy wyjdziemy na zakupy. Teraz życie toczy się normalnie i to dla osób uczących się i pracujących to ogromne utrudnienie życia.
Nowych regulacji nie pochwalają też sprzedawcy.
- Mnóstwo osób wchodzi, a ja przy drzwiach ich informuję o tym, że ich nie obsłużę. Nasz sklep znajduje się przy szkole. Na przerwach przychodziło do nas wielu młodych ludzi. Między godz. 10, a 12 mieliśmy dotychczas największy utarg. Teraz to się zmienia. Już pierwszego dnia widzimy, że w czasie „Godzin dla seniorów” nie zarobimy praktycznie nic. Zresztą sami seniorzy też nie są chyba zainteresowani, bo przychodzą po zakupy przez cały dzień nie myśląc zupełnie o godzinach wyłącznie dla nich – mówi pani Elżbieta, ekspedientka piekarni z ul. Królewskiej. – Boimy się, że z tego powodu stracimy pracę.