Górnicze derby dla klubu z Zabrza. Po trzech remisach z rzędu podopieczni Kamila Kieresia musieli uznać wyższość rywali. W sobotę zielono-czarni przegrali u siebie 1:2, a wszystkie bramki padły jeszcze w pierwszej połowie.
Od pierwszego gwizdka spotkanie w Łęcznej mogło się podobać. Już w trzeciej minucie Robert Dadok oddał niezły strzał zza pola karnego, ale na posterunku był Maciej Gostomski. Po chwili znowu w szesnastce gospodarzy zrobiło się gorąco, ale bramkarz zielono-czarnych odbił główkę Krzysztofa Kubicy. Minęło kilkanaście sekund i jeszcze Lukas Podolski huknął na bramkę jednak został zablokowany.
Goście byli groźni, a łęcznianie się nie patyczkowali. Kiedy nadarzyła się okazja, to od razu ją wykorzystali. Alex Serrano wrzucił z rzutu wolnego, Tomasz Midzierski zgrał głową do Janusza Gola, a ten przyjął piłkę jedną nogą przy okazji oszukując bramkarza, a drugą z bliska wpakował do siatki.
Niestety, już w 11 minucie było 1:1. Podolski przypomniał kibicom, jak piękne gole potrafi strzelać. Przed tygodniem przeciwko Legii zdobył jedną z łatwiejszych bramek w karierze, z najbliższej odległości. W sobotę na stadionie w Łęcznej huknął kapitalnie lewą nogą w samo okienko, a futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wylądowała w siatce. 180 sekund później Jesus Jimenez uderzył prosto w Gostomskiego.
W 21 minucie drużyna Kamila Kieresia wróciła z dalekiej podróży. Kubica świetnie wyszedł w powietrze i centrę z rzutu rożnego o mały włos nie zamienił na drugiego gola. Piłka po jego strzale głową trafiła jednak w poprzeczkę. Zanim minęło pół godziny gry dobra akcja lewym skrzydłem skończyła się strzałem w środek bramki Siergieja Krykuna. A po drugiej stronie boiska Kubica znowu miał szansę po uderzeniu głową, ale ponownie spudłował.
W końcówce zielono-czarni byli w dużych tarapatach. Po stracie Midzierskiego gospodarzy uratował sędzia boczny, który pokazał spalonego. Później Kubica zgrywał piłkę głową, ale do nikogo. A na koniec Bartosz Nowak dryblował w szesnastce i Gostomski końcami palców odbił jego strzał. Następnie po akcji Dadoka kolejny raz próbował Kubica, tym razem nogą i tuż obok słupka. Pachniało jednak golem dla zabrzan i ten padł w 45 minucie. Podolski zagrał do Nowaka, ten podał wzdłuż piątki, a zupełnie niepilnowany Dadok wpakował piłkę do „pustaka”.
Po przerwie drużyna trenera Kieresia zaczęła ambitnie, ale szybko zgasła. Goście kontrolowali sytuację na boisku i gdyby lepiej podawali tuż pod bramką, to pewnie w końcówce byliby już pewni trzech punktów. W 59 minucie świetną dwójkową akcję przeprowadzili: Podolski i Nowak, ale zabrakło właśnie ostatniego podania w pole karne, bo ostatecznie sytuację wyjaśnił Kamil Pajnowski.
Ekipa z Łęcznej w końcówce potrafiła przejąć inicjatywę, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Nawet mimo gry na dwóch napastników: Pawła Wojciechowskiego i wracającego na boisko po kontuzji Bartosza Śpiączki bramkarz przyjezdnych nie miał zbyt wiele pracy. Na koniec to Piotr Krawczyk powinien ustalić wynik na 1:3 jednak ponownie na posterunku był Gostomski.
Górnik Łęczna – Górnik Zabrze 1:2 (1:2)
Bramki: Gol (7) – Podolski (11), Dadok (45).
Górnik Łęczna: Gostomski – Szcześniak, Midzierski, Pajnowski (69 Śpiączka), Leandro, Lokilo, Tymosiak (69 Gąska), Gol (83 Kalinkowski), Serrano, Krykun (63 Dziwniel), Banaszak (63 Wojciechowski).
Górnik Zabrze: Sandomierski – Wiśniewski, Janicki, Gryszkiewicz, Dadok, Manneh (60 Bainović), Kubica (72 Stalmach), Podolski, Nowak (72 Krawczyk), Janza, Jimenez (87 Sanogo).
Żółte kartki: Tymosiak – Nowak, Janicki, Podolski.
Sędziował: Zbigniew Dobrynin (Łódź).