Górnik Łęczna wciąż nie potrafi poprawić swojego dorobku punktowego. Łęcznianie pozostają na ostatnim miejscu w tabeli, a z kolejki na kolejkę ich bilans straconych bramek rośnie. Po dziesięciu meczach Maciej Gostomski aż 26 razy wyciągał futbolówkę z własnej siatki
W niedzielne popołudnie kibice zielono-czarnych musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę w tym sezonie. Co prawda wyjazdowe starcie przeciwko Pogoni Szczecin Górnicy rozpoczęli nieźle, ale w drugiej połowie na murawie dominował już tylko zespół gospodarzy. Efekt? Kolejny mecz z udziałem łęcznian, w którym rywale wbili im aż cztery bramki. Nie może więc dziwić, że atmosfera w drużynie beniaminka PKO BP Ekstraklasy nie jest najlepsza. – Ciężko cokolwiek powiedzieć. Za nami kolejny mecz, który przegrywamy wysoko. Kolejny raz przytrafiają nam się proste błędy. Kiedy udało nam się złapać kontakt z rywalem i strzelić gola chwilę później strzelamy sobie bramkę samobójczą jeszcze przed przerwą – mówił na gorąco po meczu Maciej Gostomski, bramkarza Górnika nie kryjąc rozgoryczenia.
Nieco spokojniej na to co dzieje się w drużynie reaguje trener Kamil Kiereś. – Nastroje w naszej ekipie po meczu są niezbyt dobre. Wiadomo jaka nasza sytuacja jest w tabeli i że jesteśmy zespołem, który ma kłopoty i swoje ostatnie spotkania z faworyzowanymi zespołami przegrywa. Straciliśmy w nich sporo bramek, a po meczu z Pogonią też będzie się trzeba z tym mierzyć – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Górnika. – Myślę, że pierwsza połowę możemy zapisać na plus. Graliśmy długimi fragmentami jak równy z równym. Wyprowadzaliśmy kontry i graliśmy atakiem pozycyjnym. Naturalnie Pogoń też atakowała, miała dobry plan na ten mecz. My też mieliśmy swoje sytuacje, o czym świadczy chociażby strzał Leandro, czy dobre wrzutki. Naszą bolączką niestety jest to, że przytrafiają nam się proste błędy, przez które tracimy bramki. Pozytywne było to, że się nie poddaliśmy i po indywidualnej akcji Wędrychowskiego Bartek Śpiączka strzelił swoją piątą bramkę w tym sezonie. Widać, że jest liderem tego zespołu, strzela bramki, ciągnie nas do dobrej gry. Niestety w drugiej połowie po szybkiej bramce na 3:1 byliśmy już w zasadzie tłem dla zespołu Pogoni. Po takich wynikach, jesteśmy skazywani na pożarcie. Nie uciekniemy od tergo, a ja sam czuje za to dużą odpowiedzialność za wyniki. Nie chcę się usprawiedliwiać i czuję dużą powagę tej sytuacji. Jednak uważam, że trzeba wierzyć w ten zespół. Nie poddajemy się – dodał Kiereś.
Na poprawę gry szczególnie w defensywie łęcznianie będą mieć teraz blisko dwa tygodnie. Kolejne spotkanie Górnik zagra w sobotę 16 października. Wówczas o godzinie 12.30 zielono-czarni podejmować będą na swoim stadionie Piasta Gliwice.