Ziemia została zaatakowana przez demony. Spadające z nieba maszkary sieją postrach wśród ludzi. Armagedon, apokalipsa, koniec świata i... recenzja gry Darksiders.
Traci więc moc i budzi się po stu latach aby na polecenie The Council, która sprawuje piecze nad równowagą w świecie, zrobić porządek z całym bałaganem, który wywołał przedwczesny koniec świata.
Darksiders to zręcznościowa gra akcji z dużym naciskiem na walkę. Nie jest to typowy slasher, ale blisko mu do tego gatunku. Pozostając jednak przy fabule: poczułem się nią mocno zawiedziony. Bardzo fajny i świeży pomysł z wykorzystaniem biblijnych Jeźdźców Apokalipsy został całkowicie nie wykorzystany.
Zamiast tego otrzymaliśmy mało oryginalną historię o zdradzie i zemście, jakich wiele w dzisiejszych grach. Na szczęście scenariusz szybko schodzi na drugi plan ustępując radosnej eksterminacji przeciwników.
Wojna, jak przystało na typowego twardziela musi mieć odpowiedni sprzęt. Podstawową bronią jaką mamy do dyspozycji jest pokaźnych rozmiarów miecz. I głównie nim będziemy się posługiwać. Ponadto zdobywamy kosę, potężną rękawicę bojową, shuriken, pistolet czy łańcuch.
Pierwsze 3 z wymienionych broni może rozwijać maksymalnie do 4 poziomu poprzez pokonywanie za ich pomocą przeciwników oraz ulepszać za pomocą różnych przedmiotów. Pozostałe zaś oprócz typowo militarnych zastosowań pozwalają nam na pokonywanie różnych przeszkód terenowych.
W trakcie gry zdobędziemy też szereg magicznych mocy oraz możliwość przywoływania rumaka. Moce, podobnie jak bronie można rozwijać. W ogóle cały system rozwoju postaci pokazuje erpegowe gusta twórców. Co jak najbardziej należy pochwalić gdyż cały czas motywuje to do dalszej gry.
Rzeczą, która trochę zawodzi w Darksiders, jest nie do końca przemyślany system walki. Zasadniczo sprowadza się on do wyuczenia kilku ciosów i ciągłego ich powtarzania. Nie należy tu odnieść wrażenia, że wachlarz ataków Wojny jest ubogi. Wręcz przeciwnie wraz z rozwojem broni i po zakupach w sklepie staje się on naprawdę spory. Tyle, że nie wszystkie ciosy są użyteczne.
Przeciwnicy w Darksiders są dosyć zróżnicowani. Od małych demonów, po całkiem duże bestie, a na całkiem sporych rozmiarów bossach kończąc, wszyscy posiadają ciekawy design i umiejętności. Zaś odpowiednie ich uszkodzenie pozwala odpalić dość brutalnego finiszera.
Niestety AI wrogów zawodzi: pchają się pod miecz, nie stosują żadnej wyszukanej taktyki, jedynie prą prosto na gracza. Podobnie jest z szefami. Co prawda nie da się ich tak łatwo pokonać, trzeba najpierw znaleźć odpowiedni sposób, to całość sprowadza się do kilkukrotnego powtórzenia tych samych czynności.
Darksiders jest grą bardzo prostą. Nawet na najwyższy poziomie trudność walka nie stawia wyzwań większych niż w innych podobnych grach na normalu. Wartym odnotowania jest jednak spora ilość łamigłówek jakie znajdziemy w grze. Jedne są łatwiejsze i trudniejsze, ale znajdą się i takie które na dobrych kilka minut każą się graczom zastanowić co należy zrobić.
Oprawa audiowizualna stoi na przyzwoitym, czasami nawet bardzo dobrym poziomie. Grafika ma specyficzny, komiksowy styl (ale nie jest to cel-shading), świetnie wpisuje się w lekko przerysowany obraz świata. Animacja jest płynna.
W trakcie całego czasu spędzonego z grą nie zauważyłem ani jednego jej chrupnięcia czy też przenikania tekstur. Głosy aktorów pasują do postaci reprezentowanych przez nich w grze. Szczególnie dobrze wypadł nasz bohater. A muzyka stanowi dobre uzupełnienie klimatu gry.
Darksiders jest pozycją bardzo przyjemną, która potrafi wciągnąć na długie godziny. Przejście gry - mimo niskiego poziomu trudności - zajmuje powyżej 15 godzin (18 na hardzie), co jest raczej rzadkością w tej klasie gier.
Debiutancka produkcja Vigil Games jest naprawdę godna polecenia i ma potencjał na bardzo dobry sequel.
Nasz ocena 4+/6