Lost Planet 2 właśnie zawitała w czytnikach konsolowców na całym świecie. Czy uda się jej pobić popularność pierwowzoru? Recenzja Lost Planet 2.
Fabuła Lost Planet 2 rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach z jedynki. Planeta E.D.N. III, na której toczy się akcja, bardzo się w tym czasie zmieniła.
Zniknęły ośnieżone tereny, a wielu miejscach pojawiły się lasy tropikalne czy nawet pustynie. Przyczyną tego stanu rzeczy jest konflikt kilku frakcji oraz działalność gigantycznych Akridów kategorii G.
Historia przedstawiona nam w grze jest jednak nieciekawie opowiedziana. Szarpana i niespójna.
Koniec zimy
Pierwszą rzucającą się w oczy zmianą praktycznie całkowite usunięcie poziomów śnieżnych znanych z pierwszej części gry. I wyszło to nawet na plus. Ładne widoki i znacznie poprawiona warstwa graficzna sprawiają, że grę znacznie przyjemniej się odbiera pod względem wizualnym od jedynki.
Niestety, o ile wygląd poziomów jest zadowalający, to ich design ze względu na przystępność rozgrywki już mocno ubolewa. Nieraz zdarzyło mi się zaciąć w jakimś miejscu, bo byłem ostrzeliwany z kilku stron, a dostępność ruchu w innych kierunkach była mocno ograniczona. Ponadto zdarzają się przenikania, a na niektórych mapach ciężko jest odróżnić postacie od otoczenia, szczególnie jeśli się nie poruszają.
Zmieniono także system zarządzenia energią termalną. W pierwszej części stale się ona zmniejszała i trzeba było na nią uważać. Aktualnie nie zmniejsza się bez przerwy, a jedynie w trakcie leczenia. Mamy natomiast pasek Battle Gauge, który z każdą naszą śmiercią zmniejsza się o 500 punktów. O ile w przypadku śmierci botów nie zmniejsza się on, to już jeśli z giną postacie kierowane przez któregokolwiek gracza następuje jego zredukowanie. W praktyce powoduje to, że granie z botami – mimo ich średniej sztucznej inteligencji – jest łatwiejsze niż granie multiplayerowe.
Gra oferuje multum opcji w samej rozgrywce. Po pierwsze podobnie jak w pierwszej części mamy możliwość pilotować różnego rodzaju mechy. Zarówno te naziemne jak i latające. Każdy z tych pojazdów ma swoją specyfikę. W każdym możemy zmienić uzbrojenie, jeśli takowe znajdziemy i każdy można naprawić. Ponadto mamy do dyspozycji całkiem pokaźny arsenał.
Jednak najważniejszą opcją jest czteroosobowy tryb kooperacji. Prawdziwa perełka wśród obecnych shooterów. I dopiero w tym trybie rozgrywka nabiera rumieńców. Co prawda pod względem Battle Gauge granie jest znacznie trudniejsze w 4 osoby, to jednak możliwość stosowania taktyk i wzajemnej pomocy znacznie ułatwia rozgrywkę.
Szkoda tylko, że fatalnie rozwiązano opcję kooperacji na split screenie. Ekran dzieli się małe części podobnie jak miało to miejsce w Resident Evil 5, i znacznie zmniejsza czytelność akcji, jaka rozgrywa się na ekranie.
Rzeczą, jaka jest najbardziej spektakularna w Lost Planet 2, są z całą pewnością starcia z bossami. Akridy kategorii G są kilkaset (tak: kilkaset) razy większe od naszego bohatera i walki z nimi nie należą do najłatwiejszych.
Co tu dużo mówić: kilkunastominutowe starcia są tu na porządku dziennym, a i nie raz przyjdzie je po kilka razy powtarzać. Ogólnie wpisuje się to w wysoki poziom trudności tej produkcji.
Lost Planet 2 jest grą, w której banalne i króciutkie misje przeplatają się ekstremalnie trudnymi i frustrującymi momentami, w których nieraz ma się ochotę rozwalić telewizor.
Do dyspozycji gracza oddano też dość rozbudowane system customizacji postaci. Za wykonywanie misji dostajemy punkty doświadczenia i kredyty. Co dziesięć poziomów gra daje jakiś bonusu w postaci nowych ubrań, broni czy emotów, które możemy także nabyć za kredyty.
Niestety ten system jest fatalny, bo… nie mamy wpływu na to, co kupimy. Wszystko jest losowane. Więc często licząc na jakiś nowy karabin dostaniemy np. ksywkę dla postaci. Istnieje również możliwość odblokowania postaci Marcusa Fenixa i Doma Santiago z Gears of War, a jeśli posiadamy save-y z Dead Rising i Resident Evil 5 możemy grać też jako Frank West lub Albert Wesker.
Natomiast w wersji na PS3 w czerwcu będzie łatka odblokowująca skórki Helghastów z Killzone 2.
Lost Planet 2 jest grą lepszą od swojej poprzedniczki jednak, również ona nie wystrzegła się mniejszych i większych błędów. Jeśli szukacie dobrej, wieloosobowej strzelanki najnowsza gra Capocom-u jest jak najbardziej dla was. I zapewni dobrej rozgrywki na wiele godzin.
Jeśli jednak zamierzacie przede wszystkim grać w singlu możecie sobie ten tytuł spokojnie darować.
Nasza ocena: 4/6