Kiedy twórcy gry próbują po raz kolejny sprzedać to samo, tylko pod inną nazwą, efekt może być tylko jeden: narzekania na lenistwo albo chęć wyciągnięcia kasy. Są jednak wyjątki. Takim jest Risen, czyli Gothic w nowym, lepszym wydaniu.
Wielki, otwarty świat w którym nie można narzekać na brak zajęć. Nieźle skomponowany system walki wręcz. Od czasu do czasu dobrze pomyślana fabuła, albo po prostu swoboda rozgrywki. Do tego sporo żelastwa i magicznych przedmiotów do odnalezienia i tony stworów do wycięcia.
Niby dokładnie to samo, co w innych grach RPG, ale twórcom z Piranha Bytes udało się wszystko połączyć w odpowiednich proporcjach, a całość doprawić odpowiednio magicznym klimatem. Udało im się to na tyle dobrze, że taka np. część trzecia – pełna błędów, niedoróbek i pomyłek – była bardzo grywalna.
Po "Gothic III” drogi wydawcy i producenta rozeszły się i Piranha Bytes straciła prawa do nazwy (stąd pełnoprawna kontynuacje pod nazwą "Arcania. A Gothic Tale” wyda na początku przyszłego roku JoWood).
Niemcy zaczęli od podstaw tworzyć nową grę, która tak naprawdę jest usprawnionym "Gothic III”. Czy dlatego, że znają zasadę inż. Mamonia (podoba nam się to, co znamy), czy dlatego, że nic innego do głowy im nie przyszło? Nie wiadomo. Najważniejsze jest to, że Risen jest bardzo dobrą, klasyczną produkcją.
Akcja gry toczy się na wielkiej, wulkanicznej i nieźle zaprojektowanej wyspie. Mamy na niej wszystko, co być powinno. Miasta, zamki, małe wioski, lasy, moczary, pieczary i mnóstwo zakamarków. Na wyspie panuje pełny cykl dobowy i zmienna pogoda. Wizualnie wyspa prezentuje się całkiem, całkiem. Owszem, są gry wyglądające znacznie lepiej, ale już lepiej wyglądających tytułów RPG zbyt wiele nie ma.
Sepy, żądłoszczury, dziki, ćmy grobowe i szponiaste, wilki, gnomy, szkielety, jaszczury… wyspa nie jest pusta. Lista stworów i potworów jest słusznej długości i walki dość długo nie będą nudne. Tym bardziej, że mamy jeszcze ludzi, bandytów i większe – a rzadziej spotykane – maszkary.
Nie brakuje też postaci niezależnych, które zleca nam robotę, albo pohandlują, albo poduczą, bo system rozwoju postaci jest niemal identyczny jak w Gothic III: zdobywamy punkty nauki i szukamy nauczyciela. Jak go znajdziemy i wykonamy dla niego odpowiednie zadanie, ten nas czegoś nauczy.
Lista umiejętności też jest znana miłośnikom poprzednich Gothiców. Walka, złodziejstwo, kowalstwo, magia, przyrządzanie eliksirów, zielarstwo (jakieś 20 gatunków roślin do zbierania) i parę dodatkowych umiejętności.
Styl rozgrywki tez jest bardzo podobny do poprzedniej gry Piranha Bytes. I bezimienny bohater też. I walka również. Ale jedno niemieckim programistom trzeba przyznać: ze znanych składników zrobili znacznie lepszą grę. Pozbawiono tylu błędów co Gothic III i bardziej dopracowaną tak pod względem technicznym i jakościowym.
Risen to po prostu lepszym i ciekawszy Gothic.
I droższy, bo więcej tu znanych nazwisk. Muzykę do gry – jak w poprzednich Gothicach – skomponował Kai Rosenkranz. Głosu najważniejszym postaciom z gry użyczyli zaś znani aktorzy. W Inkwizytora wcielił się Andy Serkins, znany z roli Golluma we "Władcy Pierścieni”. Z tego samego filmu jest John Rhys Davies (krasnolud Gimli), który dał głos Don Estebanowi. A Lena Headey (Sara Connor z serialu "Terminator: Kroniki Sary Connor”) to Patty.
Wszystkich usłyszymy i w polskiej wersji językowej, bo grę zlokalizowano w sposób kinowy (polskie napisy. Do wyboru jest też pełna angielska wersja). W polskim wydaniu – przygotowanym przez Cenega Poland – znajdziemy też dysk z materiałami dodatkowymi (m.in. film "Jak powstawał Risen?” w polskiej wersji językowej) i 64-stronnicową instrukcję. Gra jest w sprzedaży od 16 października.
A my w piątek będziemy mieli dla Was konkurs z grami Risen.