Nareszcie! Już nie kierujemy nudnymi do bólu nudnymi Jedi, tylko samym lordem Darth Vaderem! Recenzja gry Star Wars: The Force Unleashed Ultimate Sith Edition.
Wątek fabularny opowiada o wojnie między silnym Imperium Galaktycznym a opozycją w postaci Sojuszu Rebeliantów.
Już pierwsza misja będąca samouczkiem naładowana jest akcją, gdyż wcielamy się w samego Vadera! Przybywa on na planetę Kashyyyk, by pozbyć się bardzo silnego i jednego z nielicznych ocalałych Jedi. Na miejscu okazuje się, że przeciwnik jest dość przeciętny, a niezwykłe umiejętności posiada jego malutki syn.
15 lat później nasz bohater jako sekretny uczeń samego Lorda ruszamy by pozbawić życia kilku Jedi, a może nawet samego Imperatora.
W trakcie całej przygody odwiedzimy łącznie 9 lokacji w tym Kashyyyk, Bespin czy samą Gwiazdę Śmierci.
Historia The Force Unleashed jest jedną z lepszych jakie osadzono w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Postacie są ciekawe i wyraziste. Dużą zasługą budowania klimatu są długie filmiki w świetnej jakości. Odnosiłem nieraz wrażenie, że przed oczami widzę film w jakości HD.
Najlepszą stroną gry są bez wątpienia wszelkie efekty specjalne, które obserwujemy w czasie walki. Bohater został szczególnie obdarzony mocą przez naturę, dzięki czemu wachlarz jego zdolności jest spory. Sama walka mieczem świetlnym i odbijanie laserów po prostu nie może się nie podobać!
Walka+QTE
Umiejętności jakie posiadamy to między innymi pchnięcie mocy, czyli naładowanie dużej ilości energii i wysłanie w kierunku nieprzyjaciela czy pochwycenie mocy. Ta druga pozwala na swobodne unoszenie postaci lub przedmiotów i rzucanie nimi w dowolnym kierunku.
Efekt jest piorunujący. Tutaj ogólnie pojęta MOC jest nieokiełznana i dzika, a jej działanie wbija w fotel. Przeciwników, którzy staną na naszej drodze jest kilkanaście rodzajów. Walka z nimi jest na dość wyrównanym poziomie.
Niby jesteśmy potężnym herosem, ale wpakowanie się w środek oddziału wroga może skończyć się wczytywaniem poziomu. I to mimo faktu, że sztuczna inteligencja jest przerażająco niskie. Potrafią stać czasem w bezruchu, nie wiedząc co mają zrobić.
Ciekawostką są elementy QTE – Quick Time Event, które polegają na tym, że w określonym momencie naciskamy konkretny klawisz, co uruchamia dalszą sekwencję ruchów. Występują one głównie podczas pojedynków z bossami. Na szczęście nie przypominają one tych z God of War, gdzie jedna sekunda jest na wagę złota.
Cała oprawa graficzna jest niezła. Sam obraz jest wyrazisty i osty jak żyletka. Postacie jak i pojazdy wykonano z największą starannością. Oprócz wcześniej wspomnianej mocy i efektów na dużą pochwałę zasługuje fizyka, która mimo, że to science fiction zachowuje się bardzo realistycznie. Jedynym zarzutem jaki mógłbym wysunąć wobec TFU jest zbytnia sterylność lokacji i mała liczba przedmiotów.
Niestety, nowa produkcja Lusasarts oprócz wyżej wspomnianych zalet jest kolejnym przykładem zwykłej i niedopracowanej konsolowej konwersji. Schody zaczynają się już w trakcie instalacji, która trwa naprawdę bardzo dłuuuuuuuuugo.
Polska wersja ma również problemy z patchem, który jest z nią niekompatybilny. Co z tego, że grafika jest niezła, jeżeli trudno znaleźć komputer, który podołałby wymaganiom sprzętowym?
Najbardziej irytujące są nagłe spadki wydajności sprawiające, że nie da się normalnie grać. Tytuł nie "tnie się”, ale zwalnia sprawiając, że mamy za darmo ciągły efekt bullet time. Trochę lepiej sytuacja wygląda, kiedy akcja dzieje się w zamkniętych pomieszczeniach. Jeżeli ktoś ma komputer dwu czy trzy letni nie ma nawet po co sięgać po TFU.
Fanów Star Wars nie ma nawet co zachęcać ponieważ grę już pewnie kupili.
Reszcie polecałbym jednak zakup wersji konsolowej. Może mają podobną ilość błędów, ale z pewnością powinny płynnie działać i dawać większą radość z grania. Chociaż cena (99zł) jest dość atrakcyjna, a do tego mamy polską wersję językową (napisy).
Nasza Ocena: 4/6