Już nie 25, ale 30 tys. zł brutto wynosi pensja Alicji Jarosińskiej, dyrektor szpitala w Hrubieszowie. Podwyżkę przyznał jej zarząd powiatu. Dyrektorzy podobnych szpitali w regionie o takiej pensji mogą jednak tylko pomarzyć.
Temat poborów Jarosińskiej stał się w Hrubieszowie gorący po tym, jak kilka dni temu przyjęta jeszcze 26 października uchwała wprowadzająca podwyżkę od 1 października zaczęła krążyć w mediach społecznościowych. W komentarzach nie brakowało słów krytyki.
Mogłaby zarabiać więcej
Alicja Jarosińska wyjaśnia, że wynagrodzenie dyrektora szpitala reguluje tzw. ustawa kominowa, która przewiduje na takim stanowisku pobory nie przekraczające sześciokrotności średniej krajowej (ta wynosi teraz ponad 6,6 tys. zł). Dodaje również, że jej pobory po podwyżce, czyli 30 tys. zł brutto, to „na rękę” jednak niewiele ponad połowa tej kwoty i jest to stała pensja, bo nie otrzymuje już żadnych dodatków. np. stażowego. Podkreśla również, że nie jest osobą zarabiającą w szpitalu najwięcej.
– Ze swoją pensją zajmuję miejsce dopiero w trzeciej dziesiątce, a pracuję właściwie „na okrągło”, także w dni wolne i świąteczne, na pewno nie 8 godzin dziennie.Podejmując się zaś kierowania szpitalem w Hrubieszowie musiałam opuścić swój dom i rodzinę – mówi i dodaje: – Objęłam kierowanie szpitalem pogrążonym w kryzysie finansowym i kadrowym, z zaniedbaniami z lat poprzednich. Od kilku lat szpital generował straty finansowe oraz widoczny był brak dbałości o pozyskiwanie nowej kadry lekarskiej. Dzięki intensywnej pracy całego kierownictwa, od półtora roku szpital zaczął uzyskiwać dobre wyniki finansowe oraz stopniowo pozyskiwana jest nowa kadra lekarska, a poziom świadczeń jest stale podnoszony – wylicza Jarosińska. Przypomina również, że od 1 lipca w służbie zdrowia weszły w życie podwyżki na poziomie 25-35 procent dla wszystkich pracowników. Jej nie objęły.
Takie same argumenty przedstawia też starosta hrubieszowski Aneta Karpiuk. – Trudno jest znaleźć dyrektora, który pracy szpitala poświęcałby się niemal 24 godziny na dobę, a tak właśnie pracuje dyrektor Jarosińska – mówi. Podkreśla, że szefowa SP ZOZ zdołała wyciągnąć szpital z finansowej zapaści i doprowadzić do sytuacji, że bilans już w zeszłym roku był, a w tym także jest dodatni. A wszystko to w sytuacji, gdy musiała się zmagać z wieloma sytuacjami kryzysowymi, jak choćby problemy ze skompletowaniem kadry, później walką z koronawirusem, a ostatnio również z kryzysem uchodźczym.
Inni mają mniej
Sprawdziliśmy, jak wynagrodzenie szefowej szpitala w Hrubieszowie ma się do poborów jej „kolegów po fachu” w podobnych placówkach w regionie.
– Moje miesięczne wynagrodzenie to 16 tys. 118 zł brutto. Warto zwrócić uwagę, że nasz szpital od samego początku notuje dodatni wynik finansowy. W tym roku powinno być tak samo – informuje Damian Miechowicz, który od połowy września jako prezes zarządza podległym prezydentowi Zamojskim Szpitalem Niepublicznym.
– Po konkursie pobory dyrektora Dariusza Gałeckiego zostały utrzymane na poziomie 23 tys. zł brutto – mówi z kolei Henryk Karwan, starosta tomaszowski. Szef miejscowego szpitala dodatku stażowego również nie ma, ale zarabia więcej niż ma zapisane w umowie, bo jest ginekologiem, więc dodatkowe pieniądze otrzymuje za dyżury.
– Moja umowa jasno precyzuje, że takich dyżurów mogę mieć w miesiącu maksymalnie 8, ale z reguły wychodzi 6. A stawka jest taka sama jak dla każdego lekarza specjalisty starszego asystenta – mówi dyr. Gałecki.
Czy dyrektor SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim może spodziewać się podwyżki? – Zobaczymy. To zależy od sytuacji finansowej. Na razie muszę powiedzieć, że widzę dokonywane przez nowego dyrektora zmiany i oceniam je na plus – komentuje Karwan.
– Z tytułu wykonywania obowiązków dyrektora mam 10 tys. zł. Odrębną kwestią są kontrakty za dyżury i pracę na oddziale – mówi chirurg Tomasz Kwiatkowski, dyrektor szpitala w Biłgoraju. Nie zdradza, ile w sumie zarabia. – Moje stawki są na takim samym poziomie jak innych lekarzy – ucina.
Alicja Jarosińska szans na „dorobienie dyżurami” do zasadniczej pensji nie ma. Jest absolwentką pielęgniarstwa na Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, a także podyplomowych studiów m.in. z zarządzania i finansów w ochronie zdrowia. Zaczynała jako pielęgniarka w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Później była dyrektorem ds. administracyjnych w Centrum Medycznym Biegonice, także prezesem tej firmy, dyrektorem szpitala w Krynicy Zdroju, zastępcą dyrektora ds. pielęgniarstwa w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Stamtąd trafiła do Hrubieszowa.