

Od 3:0 do 3:3. Lublinianka miała już solidną zaliczkę w Międzyrzecu Podlaskim, ale dopisała do swojego konta tylko punkt. A to oznacza, że strata do lidera z Kraśnika wzrosła do sześciu „oczek”.

Początek spotkania był dla gości wymarzony. W 11 minucie Jarosław Milcz wywalczył rzut karny i sam poszkodowany zamienił jedenastkę na gola. Tuż po kwadransie „Jaro” miał na koncie dublet. Po centrze z rzutu rożnego świetnie piłkę zgrał Przemysław Kanarek, a głową do siatki wpakował ją Milcz.
Do przerwy drużyna z Lublina mogła się jeszcze pokusić o jakiegoś gola, ale ani Piotr Pacek, ani Milcz nie zdołali już poprawić wyniku. Drugą połowię podopieczni trenera Koczona znowu zaczęli jednak od mocnego uderzenia. Nie minęło pięć minut, a już przyjezdni mieli w zapasie trzy bramki. Ponownie instynktem strzeleckim wykazał się najlepszy snajper ekipy z Wieniawy, który w 49 minucie skompletował hat-tricka.
Wydawało się, że jest po zawodach, a Milcz po godzinie gry opuścił boisko. Kilkadziesiąt sekund później do gry wrócił Huragan. Celną „główką” popisał się Karol Warda. Gospodarze nie mieli nic do stracenia, wiec odważniej ruszyli do przodu. I szybko zostali za to nagrodzeni. W 71 minucie w niecodziennych okolicznościach kontaktowe trafienie zaliczył Anthony De Souza.
Brazylijczyk zdobył gola bezpośrednio z... rzutu rożnego. Sporo pomógł jednak wiatr, który ku zaskoczeniu wszystkich poniósł futbolówkę do siatki. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem kolejna akcja miejscowych rozpoczęła się od wyrzutu piłki z autu, a zakończyła świetnym strzałem Jakuba Łęckiego na 3:3. Niewiele zabrakło, a 120 sekund później De Souza mógł nawet wyprowadzić ekipę z Międzyrzeca Podlaskiego na prowadzenie. Tym razem minimalnie jednak spudłował.
W końcówce to goście szukali czwartej bramki. Było kilka strzałów, ale nie udało się odzyskać prowadzenia i zawody zakończyły się remisem 3:3.
– Jest już kilka godzin po meczu, a ja siedzę i zastanawiam się, jak można było to zremisować – mówi niepocieszony Daniel Koczon.
– To jest jednak piłka. Jeżeli nie dobijasz rywala, to tak się to kończy. Huragan dostał chyba pomoc z góry. Wiatr był ogromny, a druga bramka to kuriozum. Wiatr po centrze z rzutu wolnego zwiał piłkę do bramki. Pierwsza połowa to był koncert w naszym wykonaniu, ale kuleje defensywa, bo znowu zbyt łatwo tracimy gole – przyznaje popularny „Koczi”.
A w już w środę ma zostać rozegrany zaległy mecz na szczycie. Na stadionie przy ul. Leszczyńskiego zamelduje się Stal Kraśnik. – Chyba bez względu na pogodę trzeba będzie grać. A my musimy wygrać, żeby nadal być w grze o pierwsze miejsce – dodaje szkoleniowiec Lublinianki.
Huragan Międzyrzec Podlaski – Lublinianka Lublin 3:3 (0:2)
Bramki: Warda (61), De Souza (71), Łęcki (76) – Milcz (11-z karnego, 16, 49).
Huragan: Nowosz – Łukanowski (46 Lesiuk), Koryciński, Konaszewski, Panasiuk, Warda, Łappo, Maksymenko (46 Bas), Drzazga (78 Kiryluk), Łęcki, De Souza.
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Kołacz, Misztal, Kherouf, Jagodziński, Sobstyl, Skrzycki (86 Gede), Milcz (60 Knapp), Pacek.
