Założycielka zespołu ludowego Jarzębina z Kocudzy, autorek hitu „Koko Euro Spoko”, walczy w sądzie o przywrócenie do pracy. Została wyrzucona dyscyplinarnie na pół roku przed emeryturą. – Od początku dyrektor rzucał mi kłody pod nogi – mówi Irena Krawiec
Irena Krawiec grupę śpiewaczą Jarzębina założyła w 1990 r. przy Gminnym Ośrodku w Kocudzy. Zespół jest laureatem wielu nagród zdobytych na festiwalach muzyki ludowej. W 2012 r. o Jarzębinie usłyszała cała Polska – utwór "Koko Euro Spoko" został oficjalną piosenką naszej reprezentacji podczas rozgrywanych na stadionach Polski i Ukrainy mistrzostw Europy w piłce nożnej.
We wtorek Irena Krawiec wraz z koleżankami z zespołu pojawiła się w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. Od wojewody Przemysława Czarnka dostała dyplom za osiągnięcia w upowszechnianiu kultury ludowej (na zdjęciu).
– To dla mnie trudny okres pod względem zawodowym. Czuję się jak małe dziecko, które dostało lizaka, choć jego mamy na niego nie stać – mówiła odbierając wyróżnienie.
Chodzi o sytuację z listopada ubiegłego roku, kiedy Zbigniew Buryta, dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej i Ośrodka Kultury w Dzwoli, zwolnił ją dyscyplinarnie z pracy na stanowisku instruktora. Jego zdaniem, przebywając na zwolnieniu lekarskim pracowała zarobkowo. Poszło o występ zespołu w Filharmonii w Szczecinie pod koniec października 2016 r.
– Zostałam niesłusznie oszkalowana. Moje zwolnienie było związane z chorobą krtani, ale lekarz nie odradzał mi aktywności. Przebywałam wtedy na scenie, ale nie śpiewałam. Musiałam tam być ze względów organizacyjnych. Zarzut, że pracowałam zarobkowo jest nieprawdziwy, bo zrzekłam się za ten występ honorarium – mówi nam Irena Krawiec.
Sprawa będzie miała swój finał przed sądem. Założycielka Jarzębiny założyła dyrektorowi ośrodka dwie sprawy: o przywrócenie do pracy i o mobbing.
– Cały czas byłam przez niego mobbingowana. Odkąd objął stanowisko, rzucał mi kłody pod nogi. Doradzano mi, abym sporządzała w tej sprawie notatki do wójta. Odpuściłam. Myślałam, że jakoś dotrwam do emerytury, nie chciałam szamotać się po sądach. Teraz żałuję – mówi.
Dyrektor Zbigniew Buryta nie chciał sprawy komentować. Odesłał nas do swojego prawnika. – W obu sprawach wnieśliśmy o oddalenie powództwa. Mój klient nie akceptuje zawartych w pozwach żądań.
W kwestii mobbingu pragnę dodać, że pani Krawiec złożyła zawiadomienie do prokuratury o uporczywym naruszaniu praw pracowniczych. Postępowanie w tej sprawie zostało umorzone – mówi Marcin Podsiadło, pełnomocnik dyrektora Buryty.
Wójt gminy Dzwola Stanisław Rożek: – To przykra sprawa, która nie powinna mieć miejsca. Uczciwie powiem, że zostałem wprowadzony w błąd. Dyrektor zapewnił mnie, że ma wiarygodne dokumenty poświadczające, że pani Krawiec otrzymała pieniądze na ten występ. Nie mogłem mu kazać zamieść tej sprawy pod dywan.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, podczas wtorkowego spotkania u wojewody wójt zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec dyrektora.