Na właściciela ośrodka narciarskiego w Chrzanowie sanepid nałożył 20 tys. zł kary. Policja również nie zamierza mu odpuścić. Tymczasem przedsiębiorca utrzymuje, że działa legalnie. – Policyjne zarzuty to farsa – komentuje.
– Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Janowie Lubelskim wydał dezycję o nałożeniu administracyjnej kary pieniężnej – potwierdza Katarzyna Wnuk, rzecznik WSSE w Lublinie.
Właściciel Nartraju przyznaje, że dostał od sanepidu karę w wysokości 20 tys. zł. Na tym jednak nie koniec. Do ukarania przedsiębiorcy szykuje się również policja.
– Zadzwonił do mnie dzielnicowy z informacją, że ma mi postawić zarzuty – mówi Piotr Rzetelski. – Dla mnie ta forma jest kuriozalna. Przecież można mnie wezwać pocztą, bo chciałbym się stawić razem z adwokatem i zapoznać z materiałami. Mam wrażenie, że policjanci chcą szybko przekazać sprawę do sądu, żeby sami nie musieli przesłuchiwać ponad 2 tys. świadków, których mogę powołać.
Ośrodek w Chrzanowie działa od połowy stycznia. Na facebookowym profilu Nartraju Rzetelski ogłosił, że poszukuje tysiąc świadków, którzy mogliby potwierdzić, że zachowany był reżim sanitarny. Na apel przedsiębiorcy odpowiedziało ponad około 2,5 tys. osób.
– Mieszkają w całej Polsce, niektórzy w innych krajach. Jak policja ich wezwie i przesłucha, to już nie moja sprawa – mówił po ogłoszeniu apelu Piotr Rzetelski.
Przedsiębiorca kontra policja
Ośrodek w Chrzanowie był kontrolowany przez policjantów od pierwszego dnia, kiedy wznowił działalność. Mundurowi wszczęli formalne postępowanie. Dotyczy wykroczenia, polegającego na złamaniu zakazów obowiązujących w czasie epidemii.
– Przedsiębiorca nie został przesłuchany, ponieważ nie stawił się w wyznaczonym terminie – informuje Faustyna Łazur, rzecznik janowskiej policji. – Sprawa została przekazana do jednostki właściwej dla jego miejsca zamieszkania. Skierowaliśmy tam pismo z wnioskiem o przesłuchanie i postawienie zarzutów. Dopiero wtedy przedsiębiorca będzie mógł zaznajomić się z aktami sprawy.
– Jak mogłem się stawić na przesłuchanie 8 lutego, skoro wezwanie odebrałem 12? – pyta Piotr Rzetelski. – Nie zostałem skutecznie powiadomiony o przesłuchaniu. Policjanta, który postawi mi zarzut, oskarżę o złamanie ślubowania. Zamiast przestrzegać prawa, będzie bowiem działał na moją niekorzyść.
Piotr Rzetelski otwarcie ośrodka konsultował z prawnikami. Jest przekonany, że działa legalnie. Rządowe zakazy dotyczyły bowiem stoków, a definicji takiego obiektu nie ma w prawie. Poza tym, w Chrzanowie działa „ośrodek narciarski, a nie stok”.
– Policyjne zarzuty to farsa – ocenia Rzetelski. – Przecież z obiektów narciarskich mogli legalnie korzystać licencjonowani zawodnicy. Nikt nie sprawdzał, kto z odwiedzających mój ośrodek miał licencję.
Jeśli policja postawi przedsiębiorcy zarzuty, sprawa najprawdopodobniej trafi do sądu.
10 tysięcy kary
Mundurowi przyglądają się także działalności innych stoków w regionie.
– Regularnie odwiedzali nasz ośrodek, ale żadnych wezwań na przesłuchanie nie miałem. W pierwszych tygodniach po otwarciu policja była tutaj codziennie, ale te wizyty nie stanowiły kłopotu – mówi Marcin Świderski, właściciel Stacji Kazimierz w Kazimierzu Dolnym. – Kilka razy wizytowali nas także inspektorzy sanepidu. Otrzymałem karę administracyjną, ale żadnych uchybień nie stwierdzono, bo stacja pod względem przestrzegania reżimu sanitarnego była przygotowana wzorowo – dodaje.
Świderski dodaje, że liczy pozytywne rozpatrzenie odwołania od nałożonej kary (10 tys. zł).