Projekt przebudowy Alej Racławickich przygotowywany jest od kilku lat. Dziwi więc fakt, że przez tak długi czas nie udało się w nim wprowadzić zmian, które ukształtowałyby Aleje jako reprezentacyjną i przyjazną przestrzeń miejską.
Planowany do realizacji w najbliższych dniach projekt jest projektem drogowym, który odnosi się tylko do komunikacji kołowej, pomijając wszystkie inne aspekty tej przestrzeni. Co więcej, oparty jest na archaicznych i sprzecznych ze sobą założeniach: z jednej strony planowane są buspasy, które są właściwą odpowiedzią na potrzebę usprawnienia komunikacji publicznej, z drugiej wprowadzono liczne lewo- i prawoskręty, które niepotrzebnie poszerzają jezdnię. Pozostałe elementy: zieleń, drzewa, przestrzeń dla pieszych i trasy rowerzystów muszą „ścisnąć się” na tym co pozostało.
To właśnie znaczne poszerzenia na wielu odcinkach są przyczyną usuwania drzew, całkowitej likwidacji żywopłotów, zmniejszenia powierzchni chodników i kolizji dróg rowerowych i chodników. Jeszcze większe straty ponosimy na ulicy Lipowej, gdzie kosztem poszerzeń zyskujemy więcej asfaltu, w wielu miejscach niedostępnego także dla kierowców (wyspy, wymalowania), tracimy zieleń i przestrzeń dla pieszych, a dla rowerzystów nie pojawiają się żadne rozwiązania.
Okres epidemii zachęca, by przemyśleć na nowo sposoby, w jaki gospodarujemy przestrzenią. W tym czasie wyraźnie widać, jak bardzo potrzebujemy zieleni i z jakim utęsknieniem czekaliśmy, kiedy znów będzie można w niej przebywać.
Aleje Racławickie potrzebują odnowy, podniesienia jakości jezdni. Natomiast komunikacyjnie pełnią dobrze swoją rolę. Tym bardziej w czasie epidemii, gdy ruch zmalał znacząco -- doskonale tę rolę spełniały. Wzrosła natomiast rola ruchu rowerowego, który też był ważną alternatywą dla mieszkańców.
Poszerzanie Alei wydaje się więc podparte jedynie intuicją, że jak będzie szerzej – to lepiej. Doświadczenia wielu miast na świecie, a także w Polsce, pokazują, że jest odwrotnie. Mówili też o tym wyraźnie eksperci, m.in. Jan Jakiel z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, a także zaproszeni przez Pana Prezydenta (Krzysztofa Żuka – red.) eksperci: Jan Gehl, Dimitri Roussopoulos, Charles Landry.
Ich wiedza potwierdza się wszędzie na świecie, czemu więc nie miałaby zadziałać w Lublinie?
Dopóki jednak nie rozpoczęły się prace i drzewa wciąż rosną, możliwe są zmiany w projekcie, również na etapie budowy, poprzez zamienne pozwolenia i uzgodnienia z wykonawcami.
* Tytuł od redakcji