Kamery mogą działać, ale pod warunkiem, że obraz będzie rozmazany. Takim przepisom muszą się podporządkować lubelskie szkoły, również te posiadające pływalnie, gdzie monitoring miał służyć zapewnieniu bezpieczeństwa. Wuefiści pukają się w czoło, ale Ratusz odpowiada, że takie jest prawo
– Po co nam taki monitoring? – dziwi się pracownik jednej ze szkół, które odebrały telefon z lubelskiego Ratusza. Komunikat był jednoznaczny: albo kamery nad basenem będą pokazywać niewyraźny obraz, albo trzeba będzie je wyłączyć. – Jeśli coś się stanie, to nie będzie można sprawdzić na nagraniu, jak do tego doszło. To jest jakiś absurd – komentuje pedagog.
Dlaczego kamery oślepły?
Ratusz tłumaczy to przepisami. – Ustawa o ochronie danych osobowych wpłynęła również na zmianę prawa oświatowego – tłumaczy sekretarz miasta, Andrzej Wojewódzki. – Zgodnie z prawem oświatowym monitoring w szkole nie może obejmować m.in. pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia dydaktyczne i wychowawcze, pomieszczeń przeznaczonych do wypoczynku i rekreacji oraz szatni.
Sekretarz dodaje, że monitoring może tam być wprowadzony, jeżeli jest konieczny dla zapewnienia bezpieczeństwa i nie narusza niczyjej godności. Ale nawet wtedy trzeba zastosować techniki uniemożliwiające rozpoznanie osób, które „widzi” kamera.
Kilka szkół w Lublinie nadal nie spełnia tych wymogów.
– Dotyczy to m.in. szkolnego basenu, czy pomieszczenia do praktycznej nauki zawodu – informuje Wojewódzki. Oczekuje, że wspomniane placówki rozmyją obraz lub wyłączą kamery. Zastrzega jednak, że monitoring w klasach i na basenie może normalnie działać poza godzinami zajęć. – Na przykład wtedy, gdy basen jest wynajmowany.
Monitoring się przydaje
O przydatności szkolnego monitoringu już trzy lata temu pisała Najwyższa Izba Kontroli, która wzięła pod lupę 28 placówek. – W latach 2010–2015 doszło tam do ok. tysiąca zdarzeń, do których wyjaśnienia szkoły wykorzystały system monitoringu – czytamy w raporcie NIK. – Ok. 60 proc. z nich dotyczyło niszczenia mienia i przemocy fizycznej wśród uczniów.
– Wpływ monitoringu na bezpieczeństwo pozytywnie ocenili zarówno dyrektorzy kontrolowanych szkół, jak i nauczyciele oraz uczniowie – stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli.
Dane, które kontrolerzy pozyskali z 5 tys. szkół potwierdziły, że kamery pozwoliły tam na wykrycie sprawców lub uczestników niepożądanych zdarzeń, głównie bójek, dewastacji mienia, kradzieży.
Kontrole prowadzono także w naszym regionie. Np. w puławskiej podstawówce nr 2 w ciągu pięciu lat monitoring pomógł ustalić przebieg 148 zdarzeń. Od tak błahych, jak… plucie, po tak poważne, jak pobicie jednego ucznia przez czterech innych, gdzie nagranie posłużyło policji jako dowód.