Na piątek, 21 lutego wyznaczona została licytacja pięciu koni znajdujących się na terenie Lubelskiego Klubu Jeździeckiego przy Ciepłej. Sam klub popadł w długi, a miasto wyrzuca go z nieruchomości.
Najmłodszym i zarazem najdroższym z koni sprzedawanych przez komornika jest ciemnogniada klacz Dunkierka, która w maju skończy cztery lata i ma cenę wywoławczą: 2 475 zł. Licytacja 17-letniego gniadego wałacha Hasana ma się zacząć od 2 268 zł, zaś ciemnogniada klacz Dobrawa (16-letnia) będzie do kupienia za 2 178 zł. Najtańszym z pięciu koni jest kary, 24-letni wałach Pers, wystawiony na sprzedaż z ceną wywoławczą 1 312,50 zł. Nieco więcej, bo 1 571, 25 zł komornik chce za 17-letniego, gniadego wałacha Karino.
Sympatycy klubu zaczęli zbierać w internecie pieniądze, by wykupić konie, bo obawiają się nawet tego, że zwierzęta trafią do rzeźni.
Licytacja zaplanowana na 21 lutego (godz. 10) na terenie Lubelskiego Klubu Jeździeckiego to efekt sądowego wyroku z powództwa Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Spółka będąca własnością samorządu Lublina domaga się od LKJ zapłaty zaległego czynszu za korzystanie z nieruchomości nad Bystrzycą, gdzie znajdują się stajnie i wybiegi. Nieruchomość ta jest własnością miasta, jej dzierżawcą jest MOSiR, natomiast LKJ ją poddzierżawiał.
Historia upadku
Przez wiele lat klub jeździecki dzierżawił grunty bezpośrednio od miasta. Umowa wygasła latem 2013 r., a władze Lublina postanowiły jej nie przedłużać, tylko wydzierżawić teren swojej spółce MOSiR.
W ten sposób LKJ został tylko poddzierżawcą mającym płacić czynsz spółce miasta. Jego kwota została ustalona na niecałe 2 100 zł miesięcznie, co dawało 2 grosze za mkw. Klub twierdził, że to za dużo. – To kompletnie nierealne – mówiła jesienią 2013 r. prezes Monika Kozicka-Gradziuk, a po pół roku LKJ przestał płacić czynsz.
Zaległości rosły, więc spółka wypowiedziała umowę. Za bezumowne zajmowanie terenu LKJ też powinien płacić, ale tego nie robił. W końcu MOSiR poszedł do sądu, żądając nie tylko zapłaty zaległości, ale też eksmisji klubu.
LKJ obwinia Ratusz
Za smutny koniec jeździectwa nad Bystrzycą szefowa klubu obwinia władze Lublina. Mówiła o tym latem zeszłego roku z mównicy w sali obrad Rady Miasta. Twierdziła, że klubowi zaszkodziło rozkopanie terenu przez wodociągi.
– Inwestycja MPWiK-u doprowadziła klub do niewydolności finansowej – mówiła Kozicka-Gradziuk. – Spółka MOSiR ograniczyła się do naliczania czynszu za teren, który w poprzednich latach miasto zasypało gruzami.
Konie, ale mechaniczne
Niedawno prezydent ogłosił, że ma inny pomysł na przyszłość terenu, z którego wyrzucany jest LKJ. Zamierza właśnie tutaj wybudować nowy stadion żużlowy, choć pierwotnie planował, że wzniesie go w miejscu przestarzałego stadionu przy Al. Zygmuntowskich. Teraz tłumaczy, że teren po klubie jeździeckim będzie lepszy, bo w trakcie budowy nowego stadionu żużlowcy będą mogli korzystać ze starego, a poza tym przy Al. Zygmuntowskich jest mało miejsca. Koszty budowy stadionu szacowane są wstępnie na 180 mln zł.