Nauczyciele i dyrektorzy z niepokojem myślą o tym, co będzie się działo w szkołach po 1 września. Plan jest prosty: dzieci mają wrócić do szkolnych ławek. Pedagodzy zastanawiają się: Na jak długo?
Za tydzień wracam z urlopu i pierwsze czym się zajmę to będzie układanie pracy szkoły. Mam nadzieję, że do tego czasu pojawią się już jasne wytyczne Głównego Inspektoratu Sanitarnego, mówiące o tym, jak mamy zachowywać się w konkretnych sytuacjach – mówi dyrektor jednej z większych lubelskich podstawówek.
Na razie wiemy, że dzieci nie będą musiały nosić maseczek. Nie będzie też konieczności zachowania dostępu. Konieczne będzie jednak regularne wietrzenie sal i mycie rąk, a zalecane m.in. wprowadzenie różnych godzin przerw międzylekcyjnych i przychodzenie do szkół uczniów poszczególnych klas o różnych godzinach.
- Muszę przyznać, że ten brak maseczek mnie dziwi – przyznaje nasz rozmówca. – Zastanawiamy się, co moglibyśmy zrobić dodatkowo żeby zwiększyć bezpieczeństwo uczniów i nas samych. Analizujemy, czy jest możliwość aby uczniom poszczególnych klas przypisać konkretną salę lekcyjną. W ten sposób uniknęlibyśmy tłoków na korytarzu związanych z przechodzeniem dzieci z jednej klasopracowni do drugiej. Warto byłoby tego uniknąć, ale wbrew pozorom nie jest to łatwe rozwiązanie, bo w każdej klasie są pomoce dydaktyczne do prowadzenia określonego przedmiotu. Nie wszystkie z tych rzeczy można przenosić.
Ale nauczyciele z Lublina boją się także, że nie będą mieli kogo uczyć.
- Nie mam sygnałów od rodziców mówiących o tym, że jacyś uczniowie mogą nie wrócić. Zakładam jednak, że część z nich może przejść na nauczanie domowe. Są przecież dzieci chore, z obniżoną odpornością, dla których to będzie zbyt niebezpieczne – słyszymy w jednym z zespołów szkół.
- Szkoła od września to będzie poligon doświadczalny – uważa jeden z anglistów. – Do szkół nie będą wpuszczane dzieci zakatarzone, kaszlące, gorączkujące. Dla osób, które w szkole nie pracują to proste i bardzo oczywiste rozstrzygnięcie. Praktycy wiedzą jednak, że dzieci masowo łapią infekcje już od połowy września. Czasami kaszle pół klasy. Potem dochodzą do siebie i zaczyna druga połowa. A potem znów się zmieniają.
Nauczyciel obawia się, że uczniowie będą chodzić do szkoły w kratkę. Przez tydzień będą na zajęciach, a przez następny będą leczyć zwykły katar w domu.
- Nauczać zdalnie ich nie będziemy mogli, bo będziemy prowadzić zajęcia stacjonarne – mówi. – Nie mówię już o postępach edukacyjnych tych dzieci, ale o samych ocenach. One mogą nie mieć nawet wystarczającej ilości stopni żeby być klasyfikowanym.
- Cieszymy się, że będzie nauka tradycyjna, bo takiego właśnie systemu potrzebują uczniowie ale z napięciem czekamy na konkrety – mówi dyrektor szkoły w centrum Lublina. – Przyznam się, że myśląc o nowym roku szkolnym mam czarne myśli. Nie wiem, czy to zadziała,