Izolacja społeczna, niepewność związana z rozwojem pandemii, obawy o zdrowie swoje i najbliższych, poczucie lęku, obniżenie nastroju, długotrwały stres powodują, że wiele osób doświadcza traumy - powiedziała w rozmowie z PAP dr Agata Rudnik z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Jak podkreśliła dr Rudnik, epidemia dotknęła każdego z nas z osobna.
– To, z czym się mierzymy, to długotrwały, przewlekły stres, który sieje ogromne spustoszenie w naszym organizmie pod wieloma względami - wpływa na nasze funkcjonowanie poznawcze, neurologiczne, a także układ immunologiczny – powiedziała.
Jak dodała, stres dotyczy przede wszystkim obaw o zdrowie swoje i najbliższych.
– Epidemia spowodowała, że zmieniła się nasza codzienność, rutyna dnia. Często musimy odnaleźć się w pracy zdalnej. Mamy problemy z koncentracją, zmagamy się ze znużeniem, zmęczeniem, osłabieniem. Pandemia pokrzyżowała nam plany, co najczęściej rodzi w nas poczucie bezradności, niepewności. Osoby przewlekle chore obawiają się, że pogorszy się ich stan zdrowia, np. ze względu na utrudniony dostęp do specjalistów. Czasem może pojawiać się u nas poczucie winy, że niewystarczająco dużo dajemy z siebie bliskim. Do tego dochodzi stres związany z brakiem stabilizacji finansowej. Skutkiem obecnej sytuacji jest też poczucie osamotnienia, które dotyczy przede wszystkim osób starszych – mówiła psycholog.
Ekspertka zwróciła uwagę, że stres wywołują również informacje, które docierają do nas z mediów.
– Często w mediach pojawiają się sprzeczne wiadomości, dane dotyczące epidemii, jest ich bardzo wiele. Powoduje to poczucie zagubienia – powiedziała.
Jak podkreśliła, naukowcy mówią już o zjawisku pandemicznego ostrego zaburzenia stresowego, którego objawy przypominają zespół stresu pourazowego. Wyjaśniła, że wiążą się z tym zaburzenia snu, koszmary, a nawet halucynacje, wyczerpanie, napięcie lękowe, poczucie bezradności. – To już zostało ubrane w jednostkę chorobową. Pandemia dla wielu osób jest tak naprawdę traumą – powiedziała dr Rudnik.
Specjalistka podkreśliła, że zachwianie poczucia bezpieczeństwa, ograniczenia, izolacja społeczna, niepewność, obawy o zdrowie, sytuację ekonomiczną sprawiły, że u osób zmagających się z problemami, kryzysami psychicznymi nasiliły się zaburzenia lękowe, depresyjne. Ponadto, wzrosło ryzyko wszelkiego rodzaju uzależnień, zarówno od alkoholu czy substancji psychoaktywnych, jak i behawioralnych.
Niepokojącym zjawiskiem jest zwiększenie ryzyka występowania agresji, przemocy. – Długotrwałe poczucie lęku może prowadzić to tego, że agresja się nasila. Lęk może powodować napady złości, frustracji. Do tego dochodzi gniew, poczucie dyskomfortu, problemy z koncentracją, organizacją dnia, a w związku z tym obniżenie nastroju, depresja, ataki paniki. Badania przeprowadzone przez naukowców z Włoch wskazują, że ryzyko przemocy w czasie pandemii z różnych przyczyn wzrosło – powiedziała psycholog.
Dodała, że zgodnie z badaniami amerykańskich i włoskich naukowców, wzrasta również odsetek osób, które podejmują próby samobójcze, szczególnie wśród osób w średnim wieku (około 50 lat).
Rozmówczyni PAP zwróciła uwagę, że czas epidemii jest też wyzwaniem dla naszych związków. – Epidemia podbija, pogłębia problemy w związkach. Z drugiej strony może spowodować, że wreszcie mamy czas, aby ze sobą porozmawiać. Badania przeprowadzone od marca do maja przez zespół prof. Zbigniewa Izdebskiego na reprezentatywnej grupie 3 tys. osób dorosłych wykazały, że 66 proc. respondentów uważa, że ich związek w czasie pandemii się nie zmienił. 22 proc. ankietowanych zadeklarowało, że się wzmocnił. Ponad 8 proc. wskazało jednak, że ich relacja uległa pogorszeniu, a 5 proc. zaczęło myśleć o rozwodzie. To nawet całkiem optymistyczne wyniki. Pytanie jednak, co byłoby, gdybyśmy ten sondaż przeprowadzili teraz – mówiła dr Rudnik.
Jak dodała, badania prof. Izdebskiego wykazały też, że 66 proc. Polaków jest zadowolonych ze swojego życia, 46 proc. doświadczyło w pandemii przemęczenia i kryzysu fizycznego, a ponad 30 proc. – kryzysu psychicznego.
Ekspertka podkreśliła, że rośnie liczba osób, które potrzebują wsparcia psychologicznego. ––– Nie powinniśmy wstydzić się szukać pomocy. Cieszy mnie, że zmieniło się nasze podejście i coraz chętniej korzystamy z pomocy specjalistów. Dużą rolę odegrały tutaj również media, które w czasie epidemii informują o różnego rodzaju ofertach wsparcia psychologicznego. Zauważam, że zgłasza się do nas coraz więcej osób, nie ma w nas już takiego poczucia wstydu – mówiła dr Rudnik.
Innym pozytywnym aspektem pandemii, jak wskazała, jest konstytuowanie się różnego rodzaju inicjatyw społecznych. – Tkwi w nas głęboka potrzeba pomagania. W sytuacjach kryzysowych ten gen pomagania w wielu z nas się do nas odzywa – podkreśliła.
Zwróciła uwagę, że w tym trudnym czasie szczególnie zaczęliśmy dostrzegać, jak ważne są relacje międzyludzkie, bliskość drugiego człowieka.
– Badania prowadzone przez 75 lat na Uniwersytecie Harvarda wykazały, że kluczem do szczęścia są relacje łączące nas z innymi ludźmi – dodała.
Dr Rudnik powiedziała też, w jaki sposób możemy poradzić sobie z obecną sytuacją, poczuciem bezradności i lęku.
– Przede wszystkim skupmy się na tym, na co rzeczywiście mamy wpływ. Ważne, by zachować równowagę w ilości przyjmowanych informacji dotyczących pandemii. Jeżeli poszukujemy wiadomości na temat koronawirusa, starajmy się ograniczyć ich źródła. Wystarczy, jeśli zrobimy to dwa razy w ciągu dnia. Skupmy się na tych najważniejszych, najbardziej istotnych – zaleciła psycholog.
Podkreśliła, że ważna jest także dobra organizacja dnia. – Polecam rozpisywanie sobie planów na najbliższe trzy dni. Planujmy dosłownie wszystko na czele z przerwami, czasem na posiłki, sen i starajmy się tego trzymać. Utrzymanie pewnej rutyny, określonych ram, daje nam poczucie bezpieczeństwa i tego, że panujemy nad sytuacją. Należy jednak pamiętać, aby nie popełnić błędu, polegającego na stawianiu sobie niemożliwych do realizacji celów. Stawianie sobie nierealistycznych celów prowadzi do tego, że wkręcamy się w spiralę negatywnych emocji i uczuć, lęków – powiedziała.