Po zaciętym spotkaniu KPR Padwa Zamość pokonała na swoim terenie Grot Blachy Pruszyński Anilanę Łódź 27:23
Po dwóch porażkach z faworytami tegorocznych rozgrywek: liderem KPR Legionowo i wiceliderem Handball Stalą Mielec zamościanie mierzyli się z drużyną z Łodzi. I choć to jest beniaminek, u którego poziom sportowych umiejętności jest nieco niższy niż w przypadku wymienionych drużyn z czuba tabeli, to gospodarze nie mieli łatwo powrócić na zwycięską ścieżkę.
Tomasz Fugiel i spółka musieli się solidnie napracować aby odnieść sukces. Świadczy o tym ważny fakt. Klkanaście sekund przed końcem spotkania potwornie zmęczony Jakub Kłoda usiadł na ławce z kolegami z zespołu pokazując im ręce, wyglądające niczym po 12. godzinach ciężkiej pracy w kopalni. Nie można było nie zauważyć na nich siniaków, pozdzieranej skóry razem z krwią. O trzy punkty podopieczni trenera Zbigniewa Markuszewskiego musieli solidnie powalczyć.
Spotkanie było bardzo wyrównanie i niesamowicie zacięte. Drużyny próbowały grać szybko i z łatwością dochodziły do sytuacji rzutowych. Zdecydowanie grzej było ze skutecznością. Po 10 minutach miejscowi przegrywali 4:6, ale po kwadransie na tablicy wyników był już remis (8:8). Zespoły nie uchroniły się przed niewymuszonymi błędami, stratami, zmarnowanymi okazjami bramkowymi. Na trafienia jednych odpowiadali drudzy. Trzy bramki z rzędu rzucił Tomasz Fugiel, w dwóch kolejnych akcjach nie było już tak dobrze. Przyjezdni odrabiali straty. W końcówce pierwszej odsłony gospodarze zdołali wypracować niewielką przewagę. Do łódzkiej bramki trafili Dawid Skiba, Gabriel Olichwiruk i Hubert Obydź. Taka skuteczność przełożyła się na dwubramkowe prowadzenie zamościan (13:11 i 14:12).
Po zmianie stron miejscowym nie udało się pójść za ciosem i powiększyć przewagi. Do głosu doszli goście, którzy w 35 min zmniejszyli straty do jednego trafienia (16:15 dla Padwy). Na boisku trwała zacięta walka, często okupiona obiciem, stłuczeniami, guzami i siniakami. Pomiędzy 35., a 41. min żółto-czerwoni powiększyli dorobek bramkowy o kolejne pięć goli. Najpierw z kontry trafił Jakub Kłoda, następnie dwa karne wykorzystał Gabriel Olichwiruk, a chwilę później swoje dorzucił Hubert Obydź i tablicy pojawił się wynik 20:15 dla gospodarzy.
Mimo pięciobramkowej zaliczki zamościanie nie mogli być pewni wygranej. Przyjezdni nie zamierzali szybo złożyć broni i skutecznie uprzykrzali rozgrywanie ataku, próbując wyrywać piłkę z rąk czy przebijać się przez zamojską obronę. Miejscowi jednak grali mądrze, utrzymując dystans kilku bramek.
10 minut przed końcem Padwa prowadziła 24:20. Już do końca miejscowi nie oddali zwycięstwa. - Na początku meczu nasza gra pozostawiała wiele do życzenia, ale później już konsekwentnie realizowaliśmy założenia trenera i wytrzymaliśmy presję rywali. Myślę, że w naszej grze widać postęp. Postaramy się pójść za ciosem w kolejnych spotkaniach – mówi skrzydłowy KPR Padwa Gabriel Olichiruk. - Mimo tego, że dzieli nas trochę miejsc w tabeli, Anilana to bardzo solidny zespół. W pierwszej części sezonu im nie szło, teraz wyraźnie okrzepli. Widać było po ich meczach z czołówką ligi, że są już na zupełnie innym poziomie. To był dla nas bardzo ciężki mecz. Trzeba było zostawić kawał serducha, żeby wywalczyć trzy punkty. Szacunek dla kibiców, którzy niesamowicie nas wspierali – dodaje kolejny skrzydłowy Paweł Puszkarski.
KPR Padwa Zamość – Grot Blachy Pruszyński Anilana Łódź 27:23 (14:12)
KPR Padwa: Kozłowski, Proć – Olichwiruk 6, T. Fugiel 5, Obydź 4, Bączek 3, Skiba 3, Czerwonka 2, K. Adamczuk 1, Kłoda 1, Puszkarski 1, Szymański 1, Bajwoluk, Orlich, Pomiankiewicz, Sałach. Kary: 6 minut.