Podczas trwającej właśnie sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z wielkim napięciem wyczekiwany jest rozwój wydarzeń w kwestii palestyńskiej. Jak wiadomo, prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas zapowiedział wniesienie na forum sesji projektu jednostronnej rezolucji niepodległości Palestyny.
Wiele wskazuje, że za taka opcją może się powiedzieć 135-140 spośród 202 państw członkowskich. Takie niepełne, ale wszakże członkostwo, zostałoby przyjęte przez Palestyńczyków jako zwycięstwo. Z kolei Izrael nimi dotknięty zapewne zamroziłby negocjacje pokojowe. Zdecydowanie nie sprzyjałoby to procesowi pokojowemu na bliskim Wschodzie.
Rozumiejąc to Barack Obama rozmawiał już zarówno z Mahmudem Abbasem, jak i premierem Izraela Banjaminem Netanjahu. Namawiał do rozsądku.
Podobnie zabrzmiał dziś głos prezydenta Ameryki w ONZ. Konkluzja przemówienie brzmiała, że pokój na Bliskim Wschodzie “nie weźmie się z oświadczeń i rezolucji w ONZ”, a może być tylko wynikiem rzeczywistego postępu w rozmowach izraelsko-palestyńskich. Tylko taka naturalna droga, a nie na skróty może rokować nadzieję stabilizacji.
Obama namawiał do ich zdecydowanego przyśpieszenia i zdynamizowania negocjacji. Powiedział, że Palestyńczycy zasługują na własne państwo, równocześnie jednak podkreślił, że musi to się wiązać z uznaniem oczywistego prawa Żydów do ich własnego państwa na terenach ich historycznej ojczyzny. Nie pozostawił wątpliwości, że sojusz USA i Izraela pozostaje niezłomny.
Warto dostrzec, że sam Abbas reprezentuje tylko Palestyńczyków ze strefy Gazy, natomiast na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie rządzi Hamas, zdecydowanie nie jest akceptowany jako przywódca prowadzący Palestyńczyków w dobrą stronę. Hams w ogóle nie uznaje państwa Izrael i praw do życia Żydów na zajmowanych przez nie terenach.
Gdyby przyszło do głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym, niezwykle ważne jest jak zachowa się Polska. Z jednej strony, mamy obecnie bardzo dobre stosunki z Izraelem, jak wielu podkreśla być może nawet najlepsze w historii. Z drugiej strony, za czasów PRL, Palestyńczycy znajdowali w Polsce oparcie i wsparcie, a powiązania polskie z rejonem bliskowschodnim są wciąż silne. Zapewne więc Polska wstrzyma się od głosu. Z czego żadna strona nie będzie zadowolona, ale też żadna nie uzna tego za gest jednoznacznie wrogi.