Napis "Nie kupuj u tego Żyda”, ciągnący się przez całą długość budynku przy ulicy Komorowickiej 122 w Bielsku-Białej ma się dobrze od 1946 roku. I trwa.
Komorowicka to jedna z trzech najstarszych ulic Bielska-Białej, a na dodatek bardzo ruchliwa. Niedawno świat dowiedział się o jej istnieniu za sprawą lokalnego pisma "Super-Nowa”, które jako pierwsze na swej stronie internetowej pokazało antysemicki napis. Temat robi karierę nawet w Stanach Zjednoczonych.
Udało nam się dotrzeć do mieszkanki budynku Marii Jury, która od wielu lat walczy o to, aby kuriozalna "reklama” miasta wreszcie zniknęła.
- Kamienica została wybudowana w 1882 roku przez rodzinę żydowskich drobnych przemysłowców Weksterów - mówi Maria Jura. - Byli bardzo patriotyczną rodziną, o czym świadczy fakt, iż po wojnie kamienicę w 8/11 jej własności przekazali gminie komorowickiej, Pozostała część trafiła do polskich właścicieli. Na parterze kamienicy, od wyzwolenia, miał swą piekarnię Józef Gacek. Nie tylko znany ze swego pieczywa w całej okolicy, ale też wielkiego serca. Utrzymywał mieszkających w budynku, 15 sierot wojennych. Po nacjonalizacji władze komunistyczne chciały Gacka zniszczyć administracyjnie, a kiedy się to nie udało doprowadzić do ruiny, poprzez pozbawienie klienteli. W tym celu pod oknami piekarni wysmarowano czarna farbą, najprawdopodobniej o przeznaczeniu wojskowym, napis: "Nie kupuj u tego Żyda”.
Paradoks polegał na tym, ze Józef Gacek z Żydami nie miał nic wspólnego. Próbowano najwyraźniej zagrać na resentymentach antysemickich, znanych z przedwojennej endeckiej akcji pod tym samym hasłem.
Pierwszą literę "ostrzeżenia”, jaka miało być polskie "N”, napisano odwrotnie jako rosyjskie "i”. Może to świadczyć, że wykonawcom oba alfabety się myliły. Nie wykluczone, iż był to jakiś akt nowego "sojuszu” polsko-sowieckiego.
Farba została dobrze wchłonięta przez solidną cegłę klinkierową. Nie dało się jej zmyć. Lata mijały. Podobnie zmieniali się właściciele piekarni. Od kilku lat mieszkańcy kamienicy próbowali haniebny napis zasłonić zasadzając drzewa i krzewy. Pomagał w tym ostatni właściciel piekarni, a dziś już tylko sklepiku z pieczywem, Tadeusz Ziembański.
- Niestety, naszą pracę niszczono, wyrywano posadzone tuje i znowu antysemickie plugastwo było widoczne - mówi Maria Jura.
Opowiada długą historię interwencji w Urzędzie Miejskim, aby coś zrobić z napisem. - Robiono ze mnie, albo "idiotkę”, która psuje władzy dobry nastrój, albo "Żydówkę”, która celowo sieje zamęt - opowiada. Nic nie mogła wskórać także przewdodnicząca lokalnej, liczacej 35 członków, gminy żydowskiej, Dorota Wiewóra.
- Może on coś pomoże, w końcu odpowiada za stosunki z Żydami i Izraelem, w Bielsku- Białej ma rodzinę i często się w mieście pojawia - mówi nam kolega szkolny ministra. Zamierza interweniować lokalna posłanka na Sejm, Bożena Kotkowska.
- Zapowiedziałam radnym, że jak ten napis nie zostanie szybko usunięty, pojadę do muzeum KL Auschwitz i poproszę jakąś wycieczkę, aby zachciała nieco zboczyć z drogi i przyjechać do Bielska-Białej, żeby go zobaczyć - konkluduje Maria Jura.
Rzecznik prasowy UM w Bielsku-Białej Tomasz Ficoń mówi, że w Ratuszu fakt istnienia napisu nie był nikomu znany. Dopiero po sygnałach medialnych podjęto akcję usunięcia haniebnego tekstu. Ale to potrwa, bo trzeba sprowadzić specjalistyczny sprzęt.
Póki co, w Bielsku-Białej 63 lata zawstydza napis, który w każdym innym europejskim mieście nie utrzymałby się przez jeden dzień.