Policja twierdzi, że to nie Bajm, a samochód dostawczy, przewożący sprzęt zespołu uległ kolizji. Według funkcjonariuszy w tym czasie muzycy byli w zupełnie innym miejscu.
Według policji dostawczy opel wypełniony sprzętem wpadł w poślizg i wjechał do rowu. Kierowca pojazdu dostał mandat za niedostosowanie prędkości. Nic mu się nie stało. Zespół Bajm, z Beatą Kozidrak, miał jechać wtedy zupełnie inną trasą. Według Justyny Leszczyńskiej, cytowanej przed radomskie media, ekipa Bajmu na chwilę przyjechała na miejsce zdarzenia.
Co ciekawe wersja policjantów jest zupełnie inna od tej, którą dziś po południu przedstawiał "Dziennikowi Wschodniemu" Andrzej Pietras, menedżer Bajmu. Twierdził on, że to bus, którym jechali muzycy miał niebezpieczną kolizję. Miało do niej dojść po tym jak pirat drogowy wymusił pierwszeństwo przejazdu, gdy zespół wracał z Łodzi.
- Jechaliśmy około 50 km na godzinę, ktoś nam zajechał drogę – opowiadał Pietras. – Było hamowanie i nasz bus wpadł w poślizg. Samochód zjechał do rowu, przewrócił się na bok. W ciągu minuty wszystkim udało się wyjść z samochodu, na szczęście nikt nie ucierpiał.
Do sprawy wrócimy.