(fot. Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera)
Akcja ratunkowa na Nanga Parbat nie będzie miała żadnego wpływu na przebieg wyprawy na K2 – poinformował kierownik ekspedycji Krzysztof Wielicki. Czterech polskich himalaistów czeka na powrót do bazy
W poniedziałek na stronie Polskiego Himalaizmu Zimowego na Facebooku pojawił się komunikat Wielickiego o zakończeniu akcji na Nanga Parbat. – Przebiegła zgodnie z planem. E. Revol została uratowana. Ratownicy są w Skardu i po poprawie pogody dołączą do wyprawy (...) Ratownicy czują się dobrze – czytamy.
Przypomnijmy, że w czwartek wieczorem zaczęły napływać dramatyczne wieści o szturmujących szczyt Nanga Parbat (8126 m. n.p.m.) Tomaszu Mackiewiczu i Elisabeth Revol. Niemal natychmiast gotowość ruszenia im z pomocą wyrazili członkowie 13-osobowej ekipy, która jako pierwsza w zimie próbuje zdobyć oddalony o ok. 200 km K2 (8611 m. n.p.m.).
Do udziału w akcji ratunkowej zostali wyznaczeni: Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor oraz lublinianin Piotr Tomala. Ze względu na przeszkody biurokratyczne oraz niesprzyjające warunki pogodowe na miejsce dotarli dopiero w sobotę wieczorem miejscowego czasu. Mimo zapadających ciemności Bielecki i Urubko ruszyli w górę i po ok. ośmiogodzinnej wspinaczce w iście sprinterskim tempie, dotarli do schodzącej z góry Revol.
Niestety, w związku z pogarszającymi się warunkami zapadła decyzja o tym, że ratownicy nie będą wchodzić wyżej po Mackiewicza, który został na wysokości ok. 7,2 tys. metrów. Według relacji Francuzki, gdy zdecydowała się schodzić w dół, „Tomek już nie kontaktował”. W tej sytuacji priorytetem było bezpieczne sprowadzenie uratowanej himalaistki do miejsca, w którym czekali Tomala i Botor. W pewnym momencie ta dwójka także udała się w górę, by pomóc Bieleckiemu i Urubce.
Rozmowa z Kingą Baranowską, himalaistką / Dzień Dobry TVN
– To była akcja świetnie przygotowana pod względem logistycznym. Uczestniczyło w niej wielu ludzi dobrej woli – podkreśla Janusz Majer, kierownik komitetu organizacyjnego Zimowej Narodowej Wyprawy na K2. I zdradza kulisy wyboru czwórki ratowników. – Kiedy dowiedzieliśmy się o sytuacji na Nandze i próbowaliśmy zorganizować akcję ratunkową, zadzwoniłem nad ranem do Krzysztofa Wielickiego.
Powiedział, że na ochotnika zgłosili się wszyscy. Wybrał sześciu członków ekipy, którzy spędzili noc na wysokości 6,2 tys. metrów, co pomogłoby w aklimatyzacji. Potem ten skład okrojono do czterech osób. Adam Bielecki, Denis Urubko i Piotrek Tomala już byli w tej ścianie, znali ją, z kolei Jarek Botor jest ratownikiem medycznym – relacjonuje.
W poniedziałek czterej ratownicy pozostali w Skardu, dokąd dotarli helikopterem po akcji na Nanga Parbat. Wciąż czekali na powrót do bazy pod K2. – W poniedziałek ich przelot uniemożliwiły warunki pogodowe. Może to nastąpić we wtorek. W tej chwili mamy z nimi nieco utrudniony kontakt, ale z informacji, które do nas docierają wynika, że są w dobrej formie, nic im się nie stało, nie mają odmrożeń – mówi Janusz Majer.
I potwierdza słowa Wielickiego o tym, że akcja nie będzie miała wpływu na próbę pierwszego zimowego wejścia na drugi najwyższy szczyt świata. – Pod K2 popsuła się pogoda i przez te trzy dni nie dało się wspinać wyżej. Gdyby warunki na to pozwoliły, to w tym czasie ci, którzy zostali, prowadziliby akcję dalej. W tej chwili prognozy mówią, że po 1 lutego pogoda powinna się poprawić –podsumowuje Majer.