Był to powrót z dalekiej podróży. Po nokaucie w pierwszej debacie z Mittem Romneyem w Denver, Barack Obama powstał na nogi i odzyskał wigor w drugim starciu na Uniwersytecie Hofstra na Long Island. Notabene w pobliżu hali sportowej, gdzie w barwach New York Islanders strzelał gole Mariusz Czerkawski, dopingowany przez Polonię.
Przypominał, że na początku kadencji obecnego prezydenta za jeden galon (3,89 litra) benzyny płaciło się 2,5 dolara, a dziś... 4,5. Wzrosły ceny żywności, koszty edukacji dzieci.
Gabinet Obamy nieuchronnie zmierza w kierunku podniesienia podatków, aby powstrzymać wzrost monstrualnego długu publicznego. Obama ripostował, że ma plan wychodzenia z kryzysu.
Jako przykład podawał uratowanie przemysłu samochodowego dzięki dotacjom rządowym. Natomiast jego rywal był przeciwnikiem zaangażowania państwa w ten sektor.
Republikanin atakował asekuranctwo w polityce energetycznej i niewykorzystywanie własnych zasobów ropy naftowej, gazu i węgla, a poleganie niemal wyłącznie na imporcie.
Zapowiadał, że kiedy wygra, zmieni się to radykalnie. Wydobycie własne wzrośnie i dodatkowo da 3,5 mln nowych miejsc pracy Amerykanom.
Obama odpowiadał, że gdyby to zależało od Romneya, politykę w Ameryce prowadziłyby koncerny naftowe. Przekonywał, że przyszłością są odnawialne źródła energii.
Tradycyjnie, obaj zapowiadali, że jak wygra przeciwnik, podatki wzrosną.
Republikanin zarzucał prezydentowi, że nie potrafił jasno nazwać sytuacji, a dzień po tragedii już brał udział w imprezie zbierania pieniędzy na swoją kampanię.
Obama oburzał się twierdząc, że bardzo troszczy się o swoich dyplomatów i zapewnienie im bezpieczeństwa, zaś sprawę libijską kazał wyjaśnić do samego końca oraz ustalić odpowiedzialność kogokolwiek by ona nie dotyczyła.
Obama atakował Romneya, że jego doradcą od polityki imigracyjnej jest jeden z autorów restrykcyjnego prawa pozwalającego ścigać w Arizonie nielegalnych imigrantów jak zwierzynę.
Romney ripostował, że Obama nie tylko wbrew zapowiedziom sprzed czterech lat nie rozwiązał sytuacji 12 mln nielegalnych przybyszów drogą cywilizacyjną, zafundował im natomiast rekordową ilość deportacji.
Obaj zgodzili się oczywiście, że imigranci, mimo ich "nielegalności” to jednak istoty ludzkie, którym należy jakoś pomóc przez rozsądną legislację normalizującą ich status w USA.
W bezpośrednim sondażu CNN po debacie, telewidzowie w 46 procentach byli pod wrażeniem reaktywacji Obamy i wskazali na niego jako zwycięzcę pojedynku. Za Romneyem opowiedziało się 39 procent.
Z kolei stacja Fox News, o zdecydowanie bardziej konserwatywnym profilu,
oceniła, że pojedynek zakończył się remisowo.
Zobaczymy, jak się to przełoży na deklaracje poparcia w głosowaniu. Odpowie na to wyrocznia badania opinii Instytut Gallupa.
Wszyscy czekają na trzecią rundę.