Rozmowa z gen. Waldemarem Skrzypczakiem, byłym dowódcą Wojsk Lądowych RP.
• Rozmawiamy niespełna 24 godziny po tym, jak w Przewodowie doszło do wybuchu, w którym zginęły dwie osoby. Według dotychczas znanych nam ustaleń, najprawdopodobniej nie był to zamierzony atak na Polskę, a eksplozja pocisku ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, wystrzelonego w jedną z rosyjskich rakiet. Co pan sądzi o tym zdarzeniu?
– Na pewno nie wolno tego bagatelizować, bo ta rakieta mogła spaść w wielu innych miejscach. Żadna rakieta, która wchodzi w naszą przestrzeń powietrzną, nie ma napisane, gdzie ma lecieć. Ci, którzy lekceważą to zdarzenie, popełniają błąd, bo zapominają, że ten pocisk mógł polecieć gdzie indziej, dokonać większych zniszczeń i pociągnąć za sobą więcej ofiar.
Po drugie, uważam, że ta rakieta w ogóle nie powinna spaść. Gdy Amerykanie ją wykryli – co zresztą sami potwierdzili – to natychmiast powinien zareagować system obrony powietrznej, bo każda rakieta wlatująca w naszą przestrzeń powinna być strącana. Mamy przecież lepsze systemy niż Ukraińcy, tak przynajmniej mówią politycy. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Nie wiem na pewno, czy zgodnie z przekazami była to rakieta ukraińska.
• Dlaczego?
– Wszystkie systemy obrony przeciwlotniczej są wyposażone w samolikwidator. On po wykonaniu misji, lub nawet jeśli nie została ona wykonana, dokonuje samodestrukcji rakiety. Ze swojej praktyki pamiętam, że rakieta zawsze się samolikwidowała, kiedy nie trafiła w cel, bo coś takiego zawsze się może zdarzyć.
Ponadto w mojej ocenie dół, który powstał po upadku pocisku, nie wygląda na lej po rakiecie przeciwlotniczej. Dziura jest zbyt duża, głęboka na kilka metrów, ma kilkanaście metrów średnicy. Dokładnych przyczyn tego zdarzenia nie znam. Wyjaśnia to badająca je komisja i oczekuję, że otrzymamy informację, która wskaże, co się faktycznie wydarzyło.
• Jak ocenia pan reakcję Polski i NATO?
– Myślę, że była ona taka, jaka być powinna. Nie chodzi o to, żeby wywoływać trzecią wojnę światową. To był incydent, który w czasie wojny w sąsiednim kraju może się wydarzyć. Jak już mówiłem, na pewno bym tego nie bagatelizował i uszczelnił naszą obronę przeciwlotniczą. To powinniśmy bez wątpienia zrobić i być przygotowanymi na to, że takie incydenty mogą się powtarzać. Ale powtórzę, że moim zdaniem ta rakieta nie powinna wlecieć w naszą przestrzeń powietrzną.
• Od miesięcy niebo nad naszą wschodnią granicą jest regularnie patrolowane przez samoloty zwiadowcze należące do Amerykanów i innych państw członkowskich NATO. Czy te środki ostrożności są wystarczające?
– Skoro Amerykanie potwierdzili, że widzieli ten obiekt lecący w stronę Polski, to znaczy, że rozpoznanie jest dobre. Ale ani my, ani Amerykanie, nie wiedzieliśmy, dokąd ta rakieta leci. Dlatego uważam, że w tej chwili priorytetem powinno być wzmocnienie parasola powietrznego nad Polską.