Tir jechał slalomem i nie reagował na znaki dawane przez policjantów. Po zatrzymaniu mundurowi mieli problem z podniesieniem kompletnie pijanego kierowcy z asfaltu. Zdarzenie nagrał telefonem komórkowym jeden z kierowców.
Nagranie kierowcy:
- Zawrócili przed maską naszego auta, włączyli sygnały i pognali w kierunku Krzeszyc. To wyglądało jak w filmie. Po jakimś czasie dojechaliśmy do radiowozu. Jechał za tirem, miał włączone syreny i koguty, ale ciężarówka się nie zatrzymywała - relacjonuje Maciej Lasocki z Kostrzyna, który był świadkiem całego zdarzenia. Dodaje, że widok był zatrważający. - Ogromna ciężarówka jechała całą szerokością jezdni. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby doszło do zderzenia z innym samochodem - dodaje M. Lasocki.
Po jakimś czasie kierowca zorientował się jednak, że jest ścigany przez radiowóz. - Kiedy się zatrzymał, policjanci wyciągnęli go z kabiny. Po założeniu kajdanek mieli problem z podniesieniem mężczyzny z asfaltu, taki był pijany - tłumaczy M. Lasocki.
Faktycznie, 50-latek miał w organizmie 2,7 promila alkoholu. Okazało się, że pochodzi z Wałcza, a tirem wyruszył kilkanaście minut wcześniej ze Skwierzyny. Jechał z ładunkiem do Niemiec. Miał prawo jazdy na wszystkie kategorie i był zawodowym kierowcą. Teraz odpowie za stwarzanie zagrożenia w ruchu, brak dokumentów, niezatrzymanie się do kontroli i jazdę po pijanemu.
Uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych odebrano mężczyźnie na cztery lata tuż po zatrzymaniu. W równie ekspresowym tempie skazano go na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata. 50-latek otrzymał też mandat wysokości tysiąca złotych.