Henryka Pietrzak, matka okrutnie zamordowanego sierżanta US Marines nie ustaje w walce o sprawiedliwość. Walczy też o to, aby ofiara syna przyczyniła się do uniknięcia podobnych zbrodni, których mogliby się dopuścić żołnierze pozostających w służbie Stanów Zjednoczonych.
Chce, aby ustawa została nazwana "Jan Pawel Pietrzak's Law" (Prawo Jana Pawła Pietrzaka) dla upamiętnienia jej syna. W prawodawstwie amerykańskim takich "imiennych” legislacji jest wiele. Najgłośniejszą stała się w ostatnich latach "Megan's Law”. Została tak nazwana od imienia siedmioletniej dziewczynki Megan Nicole Kanka z New Jersey, która została zgwałcona i zamordowana w 1994 roku przez wielokrotnie karanego pedofila, który po kolejnym wyjściu z więzienia zamieszkał drzwi w drzwi z rodziną dziecka.
Dzięki akcji rodziców, przy poparciu społeczeństwa, "Prawo Megan”, nakazujące sporządzanie publicznych rejestrów osób skazywanych za pedofilię oraz informowanie społeczności lokalnych o fakcie ich zamieszkania, uchwalono najpierw w 1994 roku, w stanie New Jersey, a dwa lata później w całych Stanach Zjednoczonych.
- Chcę, aby tak samo było w przypadku mego syna - mówi nam Henryka Pietrzak. - Ameryka, jak każde inne państwo potrzebuje armii, aby jej broniła. To nie jest wojsko poborowe, a zawodowe. Nieźle opłacane, stwarzające szanse awansu życiowego. Służba w nim nie może być schronieniem dla zbrodniarzy. Gdyby Janek poległ w Iraku, opłakałabym go i musiała pogodzić się z losem, bo służba to służba.
Nie mogę i nigdy nie pogodzę się z tym, że zginął męczeńską śmiercią z rąk US Marines, formacji otoczonej legendą. To się nigdy już nie powinno zdarzyć i dlatego potrzebne jest prawo, które przed tym ochroni. Prawo Jana Pawła Pietrzaka.
Jak się dowiadujemy nieoficjalnie, biuro kongresmana McMahona próbuje sugerować Henryce Pietrzak, aby nie upierała się przy nazywaniu legislacji imieniem jej syna. Podobno taki fakt może utrudnić procedowanie w Kongresie.
Polka jest jednak zdeterminowana i nie zamierza się zgadzać na to, aby legislacja była... bezimienna. - To nie podlega dyskusji! - oświadcza stanowczo.
Przed sądem w Murietcie toczy się proces morderców Quiany i Jana Pawła Pietrzaków. Wstrząsające okazały się zeznania 22-letniego Justina Weissingera, byłego żołnierza US Marines, wydalonego ze służby w lutym br. za zażywanie narkotyków. Obrońcy oskarżonych do upadłego walczyli, aby nie dopuścić do zeznań. Bezskutecznie.
Weissinger oświadczył, że mordercy Pietrzaków: Tyrone Miller, Emrys John, Kevin Cox i Kesuan Sykes, już wcześniej rabowali i sam uczestniczył z nimi w około dwudziestu takich "akcjach”. Był jedynym białym w tej bandzie. Napadali na domy jednorodzinne. Schemat był ten sam. Dzwonili do drzwi, a sami siedzieli w ukryciu czekając aż ktoś otworzy. Wtedy wpadali do środka, siłą obezwładniali ofiary i torturowali, aby dowiedzieć się, gdzie są ukryte kosztowność, jakie są numery PIN do zabranych im kart kredytowych i bankowych. Zdarzało się, że gwałcili napadnięte kobiety.
Świadek zeznał, że o napaści i zamordowaniu polskiego sierżanta i jego żony dowiedział się od Millera, który z detalami opowiadał mu, co się zdarzyło. Ponieważ Weissinger nigdy nie był u Pietrzaków, a opowiadał z detalami dotyczącymi domu, jego wyposażenia oraz zrabowanych przedmiotów, które mógł znać tylko od uczestników zbrodni, jest bardzo ważnym świadkiem oskarżenia. Obrona dobrze widziała, co robi chcąc przeszkodzić w jego zeznaniach.
Relacje Weissingera doprowadziły do załamania nerwowego obu obecnych na sali matek: Faye Willimas-Jenkins i Henryki Pietrzak. Obie wybuchły płaczem i nie były w stanie słuchać opowieści o bestialskim pozbawieniu życia ich dzieci. Oskarżeni, przede wszystkim Miller i John, który osobiście zastrzelił Quianę i Janka, siedzieli z podniesionymi głowami i uśmiechali się.
Podczas rozprawy ujawniono, że Quiana Jenkins-Pietrzak pośmiertnie otrzymała tytuł magisterski. Wyniki jej egzaminów końcowych nadeszły kilka miesięcy po śmierci. Znalazła się w górnych 15 procentach najlepszych absolwentów. Dodajmy, że dyplom licencjacki Jana Pawła Pietrzaka nadszedł... cztery dni po zbrodni.
Kolejna odsłona procesu 30 czerwca br. Konsul Wojciech Bergier z Konsulatu Generalnego RP w Los Angeles mówi: - Jestem pełen podziwu dla pani Henryki Pietrzak za jej hart ducha i wielka godność, z jaką to wszystko znosi. Jestem także pod wrażeniem profesjonalizmu prokuratora Daniela DiLemona, który bardzo umiejętnie dozuje prezentację kolejnych świadków zatrzymując najsilniejsze atuty na rozprawę z udziałem ławy przysięgłych.
Jak do tej pory oskarżenie obstaje przy rabunkowej wersji zbrodni. Z kolei rodziny ofiar uważają, że obecny był w niej także motyw nienawiści rasowej, o czym świadczą jednoznacznie wulgarne napisy sprayem pozostawione na lustrach i ścianach domu.