W galeriach handlowych otaczają nas kolorowe ozdoby, choinki i światełka, wszędzie widać postacie Mikołajów, rozpylane są zapachy choinki i świątecznych ciast, a z głośników płyną kolędy. To wszystko to marketing sensoryczny.
To wszystko są działania z zakresu marketingu sensorycznego, który ma wprowadzić klientów w dobry nastrój świąteczny i skłonić ich do większych zakupów – mówi dr Mariusz Woźniakowski z Katedry Marketingu Uniwersytetu Łódzkiego.
Marketing sensoryczny służy pobudzaniu zmysłów klientów tak, by chętniej i więcej kupowali. Chodzi o to, żebyśmy z każdą marką nie tylko przy okazji zakupów, czy odwiedzania placówek handlowych, mieli pewne pozytywne skojarzenia.
Łatwy cel wśród bombek
– Oczywiście w środowisku sklepów najłatwiej o tego typu działania, ponieważ firmy mogą bez problemów za pomocą różnych narzędzi oddziaływać na nasze zmysły: wzrok, węch, słuch, dotyk i smak – tłumaczy dr Woźniakowski.
Okres świąteczny sprzyja takim działaniom, ponieważ sama „magia świąt” przeciętnemu człowiekowi kojarzy się z czymś przyjemnym.
– Dodatkowo wiele wyników badań pokazuje, że nawet do 70 proc. naszych decyzji zakupowych podejmujemy w sposób bardziej emocjonalny w miejscu zakupów, co sprawia, że szczególnie w okresie świąt jesteśmy dosyć łatwym celem dla handlowców – ocenia.
Badania pokazują także, że pomimo tego, że mamy przemyślane, co chcemy kupić i pewną świadomość mechanizmów, jakimi posługuje się marketing, to i tak będąc w sklepie dajemy się skusić na różnego rodzaju niezaplanowane zakupy.
Główną część tych bodźców odbieramy za pomocą wzroku i on najczęściej pobudza nasze emocje.
– Od samego wejścia do sklepów czy centrów handlowych jesteśmy bombardowani całą paletą barw, pięknymi ozdobami, kolorowymi choinkami i światełkami. Wszędzie widać postacie Mikołajów czy elfów, czyli tak naprawdę same pozytywne świąteczne symbole – dodał.
Sklep pachnący szarlotką
Rozpylanie różnych zapachów w sklepach to narzędzie wykorzystujące zmysł węchu klientów stosowane w aromamarketingu.
– Klasyką jest już rozpylanie zapachu świeżego pieczywa, który powoduje, że często mamy ochotę natychmiast kupić i schrupać świeżą bułkę. Słodkie zapachy pierników czy innych ciast świątecznych, zapach choinki. To także wpływa na nasz pozytywny odbiór danego sklepu i ma nas wprowadzać w dobry nastrój – mówi ekspert.
Na zmysł słuchu klientów oddziaływać mają nadawane nieustannie przez sklepowe głośniki świąteczne piosenki czy kolędy.
– Co ważne, często są one nadawane w nieco wolniejszym tempie, ponieważ to znowu podświadomie wpływa na nas i ma sprawiać, że przestajemy się spieszyć. Jako konsekwencja wydłuża się czas spędzony w sklepie i nasza ścieżka poruszania się w nim, a tym samym znacznie wzrasta prawdopodobieństwo, że sięgniemy po kolejne produkty – wyjaśnia ekspert.
Jak dotkniesz, to kupisz
Klasyką w sklepach są także degustacje, czyli oddziaływanie na zmysł smaku. W większości sklepów zniknęła zaś bariera: lada-klient, co sprawia, że wszystkiego niemal można dotknąć.
– W momencie, kiedy wszystkiego możemy dotknąć, również wkracza psychologia. Jeśli mamy coś w ręku, bardziej czujemy się właścicielem tego produktu, niż w przypadku, kiedy jest on za szybą czy ladą – podkreśla dr Woźniakowski.
Te wszystkie doznania zmysłowe mają być elementem skojarzeń z daną marką, sklepem, czy centrum handlowym. Mają wprowadzać klientów w dobry nastrój świąteczny, aby jak najwięcej kupowali.
Nie daj się „promocji”
Zdaniem naukowca podczas zakupów powinna nam towarzyszyć pewna czujność i powinniśmy zwracać uwagę na ceny i porównywać je.
– Przy okazji choinek, kolorowych światełek wszędzie do nas krzyczy słowo „promocja”. Ważne, żebyśmy nie ulegali tej iluzji, żebyśmy kalkulowali na chłodno, chociażby oceniając nasze możliwości finansowe dotyczące wydatków świątecznych. Żebyśmy nie popadli w jakąś spiralę zadłużenia i nie żałowali, że przez chwilę mieliśmy dobry nastrój, ale w okresie poświątecznym będzie on znacznie gorszy – podsumowuje dr Mariusz Woźniakowski.