W samolot linii Air France, która leciała z Rio de Janeiro do Paryża, najprawdopodobniej uderzył piorun. Airbusem A330 leciało 216 pasażerów
i 12-osobowa załoga. Na pokładzie było co najmniej dwóch Polaków.
Samolot zniknął z radarów w poniedziałek około 3.30 naszego czasu, tuż po tym, jak minął archipelag Fernando de Noronha, leżący ok. 350 km od wybrzeży Brazylii.
Po czterech godzinach od startu maszyna o godz. 4.14 czasu polskiego wysłała automatycznie wiadomość o zwarciu elektrycznym.
Według brazylijskich sił powietrznych, samolot zaginął nad oceanem, w dużej odległości od brzegu. Maszyny poszukują samoloty wojskowe, które wystartowały z lotnisk z Brazylii i Afryki.
Na pokładzie było 216 pasażerów - jedno niemowlę, siedmioro starszych dzieci, 82 kobiety i 126 mężczyzn - oraz 12 członków załogi.
W zaginiony samolot najprawdopodobniej trafił piorun - przypuszcza rzecznik linii Air France Francois Brousse.
- Samolot wleciał w strefę burzową z silnymi zaburzeniami atmosferycznymi, które spowodowały zakłócenia w pracy maszyny - powiedział Brousse.
Airbus A330 miał lądować na lotnisku imienia Charlesa de Gaulle'a o godzinie 11.15.
Przedstawiciele francuskiego rządu podkreślają, że hipoteza o porwaniu samolotu jest wykluczona.