W niedzielę polscy ratownicy z bazy Giro pomogli 12-letniemu chłopcu rannemu w eksplozji niewybuchu pozostałego po dawnych konfliktach zbrojnych w Afganistanie.
Na pobliskim równinnym terenie zobaczyli rannego chłopca, który po upadku wywołanym wybuchem zaczął iść w kierunku koalicyjnej bazy. Żołnierze natychmiast zaalarmowali o zdarzeniu Taktyczne Centrum Operacyjne TOC (Tactical Operational Center) w bazie Giro.
Stamtąd na miejsce zostały wysłane m.in. siły szybkiego reagowania oraz afgańscy policjanci razem z Polakami stacjonujący w bazie Giro.
Kiedy żołnierze dotarli na miejsce, okazało się, że będące w szoku dziecko, mimo odniesionych obrażeń, zdołało przejść ok. 150 metrów. Ratownicy natychmiast zajęli się udzielaniem mu pierwszej pomocy.
– Niestety niewybuchy są dość częstym zjawiskiem w tym rejonie, często też w wyniku ich detonacji ofiarami stają się przypadkowi mieszkańcy okolicznych wiosek – podkreślił dowódca 1. kompanii zmotoryzowanej ZBB i jednocześnie dowódca FB Giro kpt. Paweł Szczyszek.
– Poszkodowany chłopiec miał złamaną nogę i kilka ran od odłamków na obu nogach. Opatrzyliśmy rany, usztywniliśmy złamanie i zabraliśmy go do bazy. Tam przygotowaliśmy chłopca do transportu do szpitala koalicyjnego w Ghazni – opowiadał cywilny ratownik medyczny.
Jak wynikało z oględzin miejsca zdarzenia, informacji świadków oraz samego poszkodowanego, chłopak nadepnął na kamień, pod którym znajdował się niewybuch. Kamień też prawdopodobnie ochronił chłopca przed uderzeniami odłamków, dlatego obrażenia okazały się stosunkowo niegroźne.
W rozmowie z innymi afgańskimi chłopcami znajdującymi się w pobliżu miejsca zdarzenia w momencie eksplozji ustaliliśmy, że ranny pasterz, pochodzący z pobliskiej miejscowości Ludian ma około 12 lat, jest sierotą, gdyż jego ojciec umarł, a matka ponownie wyszła za mąż i nie mieszka już w dystrykcie Giro.