W 75 dniu porwania Krzysztof Olewnik był w centrum Warszawy, zamiast leżeć skrępowany w piwnicy porywaczy w okolicach Kałuszyna – podaje portal tvn24.pl. Biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytali jego głos nagrany przez telefon komórkowy porywaczy.
Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w przesłanym tvn24.pl oświadczeniu podał wyniki najnowszej, nieznanej jeszcze ekspertyzy biegłych. Krakowskim biegłym udało się zidentyfikować nieznany głos, który nagrał się na telefonie komórkowym osób podających się za porywaczy, podsłuchiwanym przez policję.
"Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania, osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik” – napisał prokurator Niemczyk.
To nie wszystko. Okazuje się, że wbrew ustaleniom sądu, który skazał porywaczy, Krzysztof w styczniu 2002 roku nie był przetrzymywany siłą. Według ustaleń Sądu Okręgowego w Płocku i wyjaśnień dwóch porywaczy, młody biznesmen był w tym czasie przykuty łańcuchami do ściany piwnicy domu Wojciecha Franiewskiego, herszta szajki porywaczy w okolicach Kałuszyna.
Tymczasem nagrana rozmowa odbyła się dokładnie 75 dnia okresu uznawanego za czas porwania Krzysztofa. "Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody” – pisze prokurator Niemczyk.
Nagranie i opinia biegłych to – według prokuratury – główny dowód na sfingowanie porwania.