Po wcześniejszym odrzuceniu prośby adwokatów Romana Polańskiego o zwolnienie go z aresztu, w czwartek sąd zmienił zdanie. Reżyser wyjdzie za kaucją prawdopodobnie w poniedziałek rano. Ma przebywać w swoim górskim domu w kurorcie Gstaad.
Aby kogokolwiek pojmać i poddać ekstradycji na terenie Szwajcarii, nie wystarczy podpisana umowa z państwem o to występującym. Inkryminowany czyn powinien w chwili aresztowania podlegać karze także w Szwajcarii. A to, co zarzuca się Polańskiemu, w Szwajcarii uległoby przedawnieniu po 15 latach.
Nawet szefowa szwajcarskiej dyplomacji, a poprzednio prezydent tego kraju, Micheline Calmy-Rey starając się łagodzić fatalne wrażenie zatrzymania i uwięzienia Polanskiego mówiła mediom, że jego forma była... nietaktowna.
Jak dowiadujemy się ze źródeł w Genewie, to właśnie pani Calmy-Rey był w siedmioosobowym gabinecie szwjcarskim swolenniczką bardziej cywilizowanych środków zapobiegawczych niż bezwzględny areszt.
Do takiego rozwiązania miał się ostatecznie przychylić także prezydent Szwajcarii Hans –Rudolf Merz. Ponoć pod wpływem osobistej z nim rozmowy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Jego udział w uwolnieniu artysty potwierdza szwagierka Polańskiego.
Szwajcarskie media już epatują opinię doniesieniami "zza więziennych krat”. Radio Top Zurich nadaje wynurzenie arabskiego więźnia aresztu imigracyjnego Yussoufa Akrama, który siedział w celi sąsiadującej z Romanem Polańskim.
Twierdzi, że reżyser miał możliwość dzwonienia do żony i prawników, także był zabierany na widzenia do innego więzienia poza Winthenturem. Miał także dostęp do tzw. guzika bezpieczeństwa, po naciśnięciu którego zjawiał się w jego celi strażnik.
Wedle Akmara, Polański miał mówić strażnikom, że obawia się o swoje bezpieczeństwo w związku z żydowskim pochodzeniem oraz otoczeniem składającym się z arabskich zatrzymanych.
Amerykańscy adwokaci filmowca Douglas Dalton, Chad Hummel i Bart Dalton intensywnie przygotowują się do wyznaczonej na 10 grudnia br. sprawy kalifornijskim sądzie apelacyjnym.
Jak twierdzą, nie tylko nie zostali uprzedzeni o zamiarze ekstradycji, ale byli wielokrotnie zapewniani przez zastępców prokuratora okręgowego Los Angeles, Steve'a Cooleya, iż żadne kroki ekstradycyjne przeciwko artyście nie będą podejmowane.
Te deklaracja stoją w oczywistej sprzeczności z wypowiedzią rzeczniczki, która informowała media, że podejmowano kilka usiłowań przeprowadzenia zatrzymania i ekstradycji reżysera. Prawnicy Polańskiego uważają, że prowadzona z nimi gra prokuratury naruszała prawo.
Ponadto ekstradycji może podlegać sprawca skazany za swój czyn na więcej niż rok więzienia. Polański tych warunków nie spełnia. Na mocy ugody sądowej, miał otrzymać wyrok jednoroczny, z zaliczeniem w poczet pobytu na więziennej obserwacji psychiatrycznej i warunkowym zawieszeniem reszty kary. Sędzia prowadzący wtedy sprawę, po zawarciu ugody, wycofał się z niej.