Rozmowa z dr Wiesławą Kozielewską, bratanicą i córką chrzestną Jana Karskiego
Pani doktor, podczas odsłaniania w Krakowie, przed synagogą Remu’h, kolejnej tzw. ławeczki Jana Karskiego, padła zapowiedź autora instalacji, że następna będzie w… Portugalii. Chyba właśnie się ona tam odnalazła…
- Jak opowiadał krakowskiej gazecie autor odlewów, miało to mieć miejsce w portugalskim mieście nadmorskim Estoril niedaleko Lizbony. Tym razem na ławeczce usadzony został nie tylko Jan Karski, ale też Jerzy Lerski i… Jan Nowak-Jeziorański.
Tym razem ta prowokacja zabolała szczególnie, bo Nowak zaciekle zwalczał mego Stryja od 1995 roku, kiedy wysmarował wraz z Bartoszewskim paszkwil na Karskiego w „Rzeczypospolitej”. Poniżył pamięć bohatera, bo ten… odważył się nie głosować na Wałęsę w wyborach prezydenckich.
Jan Karski więcej ręki Nowakowi i Bartoszewskiemu nie podał. O tym wiedzieli wszyscy, którzy cokolwiek wiedzieli o Karskim. Trzeba było jednak tym odlewem poniżać go dalej. Odlewnik twierdził, że cała trójka z ławeczki to byli… przyjaciele. W przypadku mego Stryja, jego poziom przyjaźni z Nowakiem był taki, jak miedzy dwoma polskimi kandydatami w niedawnych wyborach prezydenckich.
Skąd w ogóle miasto w Portugalii?
- Jak opowiadał wykonawca odlewu, zgłosił się z pomysłem takiego „tercetu” do MSZ, kierowanego przez pana Sikorskiego, po czym podchwycił go pan Misztal, ambasador w Lizbonie. On też wyszukał jakiegoś prywatnego biznesmena, który kupił odlew, żeby sobie postawić na swojej działce.
Pani w to uwierzyła?
- Nie. Moja wyobraźnia jednak nie ogarniała sytuacji, że przedstawiciel Polski może zajmować się pośrednictwem między krajową odlewnią, a właścicielem prywatnego interesu w przedmiocie pamięci wybitnego członka naszej rodziny i jednego z największych bohaterów dwudziestego wieku. To mi się jednak w głowie nie mieściło… W taką formę dyplomacji jednak nie wierzyłam.
I co?
- Napisałam list do burmistrza i Rady Miejskiej aglomeracji Cascais-Estoril z pytaniem, czy mają oni cokolwiek wspólnego z tą instalacją. Pan burmistrz Carlos Careiras odpowiedział mi bardzo szybko i niezwykle uprzejmie, że jego miasto istotnie nie ma nic wspólnego ze stawianiem ławeczki.
Prosił także o przyjęcie przeprosin, bowiem nie był poinformowany o kontekście historycznym całego zjawiska tzw. ławeczki Jana Karskiego. Dodał też, że dalej sprawą zajmuje się polskie przedstawicielstwo.
Wie pani, kto kupił sobie ławeczkę w Porugalii?
- Nie wiem. Zapytałam o to burmistrza Careirasa. Podobno ambasada odmawia ujawnienia nazwiska [potwierdzamy – przyp. red.]
Nie dziwi to Pani?
- Oczywiście, że mnie dziwi. Co to jest? Konspiracja? To oczywiste, że chcemy wiedzieć, kto wizerunkiem Jana Karskiego się posługuje i w jakim celu. Trochę to zaczyna przypominać sprawę innego biznesmena z Portugalii, którego na wniosek ambasadora, za szefowania w MSZ pana Sikorskiego, odznaczono, a potem jego następca, pan Schetyna, publicznie twierdził, że to nie on akceptował.
Zrobiło się głośno w całej Polsce, bo wyszło, że chodziło o czołową postać zarządzającą koncernu, do którego należy polska sieć „Biedronka”, której pracownicy mieli wiele do powiedzenia na temat warunków, w jakich pracują. Jak się okazało odznaczenie wręczono w jakimś zaciszu gabinetowym. Teraz klimat zacisza unosi się nad „ławeczką” portugalską.
Dla rodziny Karskiego takie klimaty to chyba nie pierwszyzna?
- Podobnie za naszymi plecami kombinowano w Waszyngtonie, gdzie jakaś prywatna grupa osób z tamtejszym ambasadorem chciała zdjąć Janowi Karskiemu nagrobek, a ówczesny szef dyplomacji pan Sikorski chciał tę fanaberię finansować z pieniędzy resortu, czyli polskiego podatnika.
Podobnie pan Rotfeld, wysłany przez MSZ, odbierał zamiast naszej rodziny w Białym Domu od Barcka Obamy Prezydencki Medal Wolności. Do dziś nie sposób ustalić, na jakiej podstawie prawnej. MSZ posiadał wiedzę o naszej rodzinie na długo przed wręczaniem tego odznaczenia. Ciekawe, czy poinformował o rodzinie stronę amerykańską?
Jacyś inni prywatni ludzie wmawiali naszej rodzinie, że Jan Kozielwski (Karski) nie urodził się też wtedy, kiedy się urodził. Mało tego, napierali na Kapitol w Waszyngtonie i Senat RP, żeby oficjalnie zadekretować nieprawdziwą datę urodzin.
Dlaczego tak się Jana Karskiego uczepiono?
- Prowadzona jest jakaś gra Jego postacią. Moim zdaniem używany jest do „neutralizowania” niekoniecznie najjaśniejszych stron w historii polsko-żydowskiej i ucinania dyskursu publicznego. Stryj w grobie się przewraca…
Może już pora na objęcie wizerunku bohatera ochroną prawną?
- Jeżeli nie nastąpi opamiętanie tych ochoczych „utrwalaczy” pamięci Jana Karskiego, zapewne nie będziemy mieli innego wyjścia…
Profesor Michael Szporer, wykładowca politologii i dziennikarstwa University of Maryland komentuje specjalnie dla „Dziennika Wschodniego”:
- Szczerze współczuję Rodzinie Bohatera, a mego mentora Profesora Jana Karskiego, że musi ona znosić i przeżywać wszystkie te upokorzenia i poniżenia fundowane im przez ludzi, którzy wmówili sobie, a potem próbowali innym, że to właśnie oni są od zarządzania pamięcią tego wielkiego człowieka.
Poczynając od przechwycenia Prezydenckiego Medalu Wolności pośmiertnie przyznanego Janowi Karskiemu, z pominięciem Rodziny, o której istnieniu sam informowałem polską ambasadę, poprzez te wszystkie socrealistyczne ławeczki, poprzez kuglarstwo z pośmiertną nominacją generalską, po nawet próbę przeforsowania swojej wersji daty urodzin bohatera i niezaproszenie Rodziny na otwarcie Muzeum Historii Żydów w Warszawie, gdzie Karski ma swój kąt ekspozycyjny.
Jest szczególnie przykre, że we wszystkim tym brała udział ekipa ludzi chętnie pouczająca nas o wartościach najważniejszych.
Wracając zaś do akcji ławeczkowej w Portugalii: gdyby jakikolwiek ambasador amerykański załatwiał jakiemukolwiek biznesmenowi w kraju misji stawianie na jego prywatnej posesji pomnika amerykańskiego bohatera, bo tak sobie ten wymyślił, Departament Stanu dobrze wiedziałby, co z tym zrobić. (not. AM-M)