Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa w finansowaniu kampanii wyborczej PO i Janusza Palikota do Sejmu sprzed czterech lat.
Palikot miał dawać pieniądze innym osobom żeby wpłacały na konto wyborcze partii. W ten sposób biznesmen mógł obejść ustawowy limit wpłat od jednej osoby (w 2005 r. wynosił 25 470 zł).
Zeznania zebrane przez policjantów trafiły do Prokuratury Okręgowej w Radomiu. Śledztwo ruszyło we wrześniu 2007 r.
Prokuratorzy badali sposób finansowania kampanii lubelskiej PO, a szczególnie wpłaty dokonane ze wskazaniem na Janusza Palikota.
- Umorzyliśmy je wobec braku czynu zabronionego - mówi Małgorzata Chrabąszcz rzecznik prasowa radomskiej prokuratury. I dodaje: - Żadna z 50 osób, które zrobiły wpłaty nie przekroczyła limitu. Żadna nie wskazała też, że dostała pieniądze od Palikota. Sprawdziliśmy w zeznaniach podatkowych czy mogły dysponować takimi pieniędzmi.
- Chodzi o wykroczenie, które przedawniło się w momencie składania zeznań przez świadków - mówi Chrabąszcz. Mimo to śledztwo trwało półtora roku.