Wierzyliśmy, że nie wszyscy zginęli. Aż wreszcie dowiedzieliśmy się najgorszego.
Mężczyźni i kobiety tracili przytomność – mówi Stefan Pedrycz z Lublina, który na cmentarzu w Katyniu razem z innymi Polakami czekał na prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
– Siedziałem blisko sektora rządowego. Patrzyłem na puste krzesła, ozdobione biało-czerwonymi chorągiewkami. Na krześle prezydenta Lecha Kaczyńskiego leżał wieniec, który miał złożyć pod pomnikiem Ofiar Mordu Katyńskiego – opowiada Stefan Pedrycz z lubelskiego Polskiego Czerwonego Krzyża, z którym rozmawialiśmy tuż po zakończeniu nabożeństwa w Katyniu.
Do Katynia najpierw dotarła nieoficjalna wiadomość o katastrofie samolotu. O tym, co się stało, jako jedni z pierwszych dowiedzieli się dziennikarze, którzy przyjechali na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Pierwsza reakcja Polaków to niedowierzanie. Zaczęły nadchodzić kolejne wiadomości.
– Wierzyliśmy, że ludzie ocaleli z katastrofy, że na miejscu pracują ratownicy. Nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że prezydent Kaczyński nie żyje – dodaje Pedrycz.
Smoleńsk, godzina 8.56
Do wypadku prezydenckiego samolotu TU-154 dochodzi dwa kilometry od Smoleńska, przed lotniskiem wojskowym w miejscowości Pieczersk. Na pokładzie, wraz z załogą, jest 96 osób, oprócz prezydenta Kaczyńskiego i jego żony Marii najważniejsze osoby w państwie.
Maszyna rozbija się przy podchodzeniu do lądowania w bardzo gęstej mgle. Wcześniej pilot kilka razy próbuje wylądować. Przy ostatniej próbie samolot zahacza skrzydłami o drzewa, uderza w ziemię i staje w płomieniach. Kadłub rozbija się na części.
Wiadomość o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego rozchodzi się po Polsce lotem błyskawicy. W ruch idą telefony i SMS-y. Przez komórki trudno się gdziekolwiek dodzwonić. Stacje telewizyjne i radiowe przerywają programy, by nadać specjalne komunikaty.
Czekaliśmy na cud
Choć światowe serwisy już podały informację o tym, że zginęli wszyscy pasażerowie rządowego samolotu, Polacy w Katyniu jeszcze wierzą w cud, że informacje, które do nich docierają, nie potwierdzą się.
– Czekaliśmy czterdzieści minut na najgorsze. Kiedy było już 30 minut po terminie rozpoczęcia uroczystości, poinformowano nas, że wszyscy pasażerowie polskiego samolotu zginęli. Jeszcze nie dowierzaliśmy. Może pomyłka? Nie wiem, czekaliśmy na cud? Ludzie zaczęli płakać. Zaczęły dziać się dramatyczne sceny. Mdlały kobiety, mężczyźni tracili przytomność, lekarze zaczęli udzielać pierwszej pomocy – opowiada Pedrycz.
Nabożeństwo w intencji zamordowanych polskich oficerów zamienia się w nabożeństwo żałobne. Słychać płacz i modlitwę. – Najbardziej wstrząsający widok, który został mi w sercu, to puste krzesło prezydenta Lecha Kaczyńskiego z wieńcem, który miał złożyć pod pomnikiem katyńskim. Zostało puste krzesło. Jak rana.
Już w kilkanaście minut po wiadomości o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Archikatedrze Lubelskiej ludzie zaczynają modlić się przed obrazem Madonny. W konfesjonałach pojawiają się księża. Ludzie proszą o spowiedź. O godzinie 12 wierni zaczynają odmawiać różaniec. Pół godziny później do modlących się dołącza ks. Adam Lewandowski, proboszcz archikatedry. Coraz więcej ludzi gromadzi się w innych lubelskich kościołach.
– Żal i smutek. Nie mam słów – mówi Jerzy Boguszewski z Lublina. – Wobec takiego dramatu polityka schodzi na drugi plan. Straszna tragedia – dodaje Kamil Sawka z Lublina. – Dramat– w głosie Roberta Kublikowskiego z Lublina słychać wzruszenie. – Wstrząs. Mimo że mam inne poglądy polityczne, to bardzo przeżywam to, co się stało – przyznaje Paweł Jabłoński.
Zginął Wasz prezydent
Na budynku lubelskiego Ratusza pojawia się szarfa z nazwiskiem Ryszarda Kaczorowskiego, honorowego obywatela Lublina, który zginął w katastrofie. Na ratuszowych schodach młodzi ludzie zaczynają składać kwiaty. Koło kwiatów szybko pojawiają się lampki.
O godz. 13 w kościele św. Ducha modli się sporo ludzi. Tu, gdzie przed laty ks. Jan Twardowski recytował swój wiersz: Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą/ zostaną po nich buty i telefon głuchy/ tylko co nieważne jak krowa się wlecze/ najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje/ potem cisza normalna więc całkiem nieznośna/ jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy/ kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
O dramacie Polaków szybko dowiadują się obcokrajowcy. – O katastrofie usłyszałem w autobusie. Nie wierzyłem, że to prawda. A jednak. Składam Polakom serdeczne wyrazy współczucia. To ciężkie chwile dla waszego narodu. Jestem z wami – mówi Dziennikowi Branislav Valent z Belgradu.
Hasan Hysryjev z Czeczenii sam podchodzi do nas na deptaku. – Solidaryzuję się z Polakami. Szok. Bardzo przeżyłem tragedię. Nie mogę uwierzyć w katastrofę – mówi urywanym głosem. Na koniec zamyśla się: Zginął prezydent, którego Rosja nie mogła złamać.
Dlaczego?
W miarę, jak nadchodzą nowe informacje o katastrofie, coraz więcej mieszkańców Lublina zadaje sobie pytanie: Dlaczego piloci zdecydowali się lądować, skoro dostawali komunikaty z lotniska, że warunki są niebezpieczne i należy zawrócić?
Pytamy o to w Dęblinie, w Szkole Orląt.
– To ogromna tragedia. W jednej sekundzie zginęli ludzie ze „świecznika”. Niektórych z nich znałem osobiście. Już sama liczba ofiar katastrofy budzi przerażenie. To dramat Polski. Dopóki nie zakończą się prace komisji badającej katastrofę, nikt odpowiedzialny nie skomentuje jej przyczyn – mówi ppłk Janusz Chojecki, rzecznik Szkoły Orląt w Dęblinie.
Wieczorem w sobotę w kościele akademickim KUL pełno ludzi. W niedzielę rano w katedrze prawosławnej przy ul. Ruskiej w Lublinie nabożeństwo żałobne odprawia abp Abel, zwierzchnik prawosławnej diecezji lubelsko-chełmskiej. Razem z Polakami modlą się prawosławni z Grecji, którzy przyjechali do Lublina z pielgrzymką.
– Pojawiają się w życiu takie dawki stężonego cierpienia, w których ludzkie słowa są zbyt słabe i kruche, by wyrazić nasz ból i głębię naszych doznań – mówi w specjalnym oświadczeniu metropolita lubelski arcybiskup Józef Życiński.
– Jak dowiedziałam się, że zginął prezydent Lech Kaczyński, ciarki przeszły przez całe moje ciało. Zostały w sercu – mówi Agnieszka Misiak, która wychodziła wczoraj z kościoła św. Ducha. A Paweł Grygorowicz napisał nam wiersz: „Bóg jest dobry, zaprasza nas do siebie. On dla każdego przygotował miejsce w niebie”.