Mieszkanka Nowej Soli (woj. lubuskie) dostała od funduszu emerytalnego pismo z kondolencjami z powodu śmierci córki i prośbą o przesłanie aktu zgonu. Tylko, że jej córka żyje.
- Wpadłam w straszną panikę, Pomyślałam, że to niemożliwe, bo parę dni temu miałam wiadomość, że terapia idzie dobrze – opowiada pani Wanda.
Ostatecznie okazało się, że córka żyje i wszystko jest w porządku. Zdenerwowana kobieta nie rozumie, jak można wysyłać takie pisma. - Te sekundy, gdy przeczytałam to pismo z wyrazami współczucia, były straszne. Czułam, że świat się zawalił – mówi wycierając łzy.
W funduszu emerytalnym PKO BP Bankowy dziennikarze usłyszeli, że ZUS ma problem z bazą danych identyfikującą ludzi po numerze NIP. A błąd mógł powstać przy wypełnianiu dokumentów członka rodziny.
- Ta sytuacja jest ekstremalna, aż trudna do uwierzenia. Nie mieliśmy świadomości, że informacje z ZUS mogą być błędne. Jest nam przykro, natomiast wysyłając pismo nie mieliśmy świadomości, że istnieje prawdopodobieństwo zafałszowania informacji przez ZUS. Może był błąd w dacie śmierci – zastanawia się przedstawicielka funduszu.
ZUS również nie poczuwa się do winy. Okazuje się, że w tym przypadku pomylił się urzędnik z MOPS w Nowej Soli. - Pracownik omyłkowo wybrał kod w systemie. Wpisano kod "500” zamiast "600”. Dokonaliśmy już formalnej korekty dokumentu w systemie i ślad za tym odpowiedź do ZUS. A po ludzku napiszemy do pani wyjaśnienia z przeprosinami i z odpowiednią dokumentacją – zapowiada Mariola Urbańczak, kierownik wydziału świadczeń z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowej Soli.
Źródło:
Urzędnik uśmiercił córkę pani Wandy z Nowej Soli