

- Trzeba wyrzucić tych wszystkich kierowników do diabła. Nie możemy wyprodukować wystarczającej ilości ziemniaków! Piszą do mnie niektórzy, że ziemniaki są złe, a importowane lepsze niż nasze - Aleksandr Łukaszenka wpadł w szał na jednym ze spotkań w Białorusi. Ziemniaki spędzają sen z oczu satrapy z Mińska.

Białorusini i Białoruś od lat kojarzona jest z ziemniakami. Stereotyp ten pojawia się tak często, że trudno go ignorować. I rzeczywiście, potrawy ziemniaczane są tam niezwykle popularne. Draniki (placki ziemniaczane), babka ziemniaczana, kołduny – to dania, które zna prawie każdy mieszkaniec Białorusi, a i za granicą cieszą się uznaniem.
Kto by pomyślał, że nadejdą czasy, gdy ten podstawowy produkt stanie się niemal dobrem luksusowym? Według oficjalnych danych ceny ziemniaków na Białorusi wzrosły o 10 procent, a według komentarzy obywateli nawet o 50 proc. Do tego dochodzą problemy z ich produkcją i przechowywaniem. Czy nadszedł moment, w którym stereotypowa „kraina ziemniaka” naprawdę zaczyna mieć problem z własną bulwą (бульба, czyli ziemniak).
Na jednym z niedawnych spotkań Aleksandr Łukaszenka dał do zrozumienia, że nie ma czasu czytać długich raportów i wezwał urzędników do działania. Zapytał się ich – retoryczne – czy wykonali jego polecenie dotyczące utworzenia rezerw żywnościowych, które miały zapewnić obywatelom krajowe warzywa i owoce w okresie zimowo-wiosennym. - Ludzi powinno być stać na podstawowe warzywa i owoce - kapustę, cebulę, ziemniaki, marchewkę czy jabłka. Wykonaliście moje polecenie dotyczące funduszy stabilizacyjnych i zapewniliście ludności żywność w tym przejściowym okresiezimowym? Nie wykonaliście – i poniesiecie za to odpowiedzialność! - grzmiał Aleksandr Łukaszenka.
Później dodał z rozczarowaniem, że zlecenia do przechowywania wcześniej zostały rozdane, ale jak zauważył nie zostały one wykonane. - Okazuje się, że nie mamy ziemniaków! Jak bardzo podrożały ziemniaki? 8 proc. to tylko w tym roku! Więc nie możemy wyprodukować wystarczającej ilości ziemniaków, przechować ich w piwnicy i potem sprzedać ludziom!? Trzeba wyrzucić tych wszystkich kierowników do diabła. Nie możemy wyprodukować wystarczającej ilości ziemniaków! Ceny na ziemniaki w ciągu dwóch miesięcy wzrosły o 10 proc. ! - mówił Łukaszenka.
Według niego krajowe odmiany ziemniaków nie są gorsze od importowanych, ale kluczowe jest ich przechowywanie w odpowiednich warunkach. Jako przykład podał swoje własne gospodarstwo, gdzie ziemniaki przechowuje się w zwykłym magazynie, lecz zgodnie z wymaganiami.
Łukaszenka skrytykował też system regulacji, w którym bardziej opłaca się importować towar niż produkować go na miejscu. Według niego rodzi to pytania o możliwy wątek korupcyjny. - Piszą do mnie niektórzy, że ziemniaki są złe, a importowane lepsze niż nasze. Dlaczego są lepsze? Źle się przechowują? Przecież ostrzegałem was w zeszłym roku, jak trzeba je przechowywać... Okazuje się, że powstał system gdzie korzystniej jest kupować importowane niż swoje. Udowodnijcie mi, że wam nic nie zapłacili, że nie dał wam nikt łapówki. Oczywiście, nie zamierzam was oskarżać o to, że przyjęliście za to łapówki, ale, wybaczcie, to budzi podejrzenia. Być może ziemniaki nie obalą reżimu Łukaszenki, ale mogą solidnie podkopać autorytet satrapy z Mińska.
