Powiatowy radny PiS sprawdza, czy przewodniczący Rady Miasta (PO) nie pobiera jednocześnie pensji i diety. O swoich podejrzeniach zawiadomił już prokuraturę.
– Kiedy odbywają się sesje rady powiatu zawsze biorę urlop. Z kolei komisje mamy po godz. 15, gdy jestem już po pracy – tłumaczy.
17 grudnia radny złożył w kraśnickiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. – Chodzi o oszustwo. Chciałbym, aby to zostało wyjaśnione – mówi Bijak.
– Ta sprawa dopiero do nas wpłynęła. Więcej na ten temat będę mogła powiedzieć w styczniu – mówi Małgorzata Samoń, prokurator rejonowa w Kraśniku.
– Nie mam sobie nic do zarzucenia. Czynności służbowe wykonuję sumiennie. Niczego nie zaniedbuję – zapewnia Zbigniew Marcinkowski (PO), przewodniczący Rady Miasta Kraśnik i zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Kraśniku. – Czym innym jest urlop, a czym innym ewidencja czasu pracy. Jeśli nie ma mnie w pracy te godziny odpracowuję – dodaje.
Marcinkowskiego broni też jego przełożony. – Porównywanie dni urlopowych z dniami, kiedy odbywały się sesje rady, to wielka nadinterpretacja – tłumaczy Andrzej Tybulczuk, dyrektor PUP w Kraśniku. I tłumaczy: – W pracy zostajemy po godzinach, wyjeżdżamy na konferencje i bierzemy udział sesjach rad, na których reprezentujemy urząd. Nie dostajemy za to pieniędzy.
Przewodniczący Rady Miasta Kraśnik nie ukrywa, że zaskoczyło go "śledztwo” radnego Bijaka. – Jeśli chce się naprawić świat to trzeba zacząć od siebie – ironizuje Marcinkowski. I dodaje: – To przykra sytuacja. Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem.