Gmina: W co drugiej szkole likwidujemy klasy IV-VI, a uczniów będziemy dowozić. Rodzice: Nigdy się na to nie zgodzimy!
Zgodnie z pomysłem władz gminy Zakrzówek, od września w trzech miejscowościach: Bystrzycy, Rudniku II i Studziankach do filialnych szkół chodziliby jedynie uczniowie z I, II i III klas.
- To jest skandal, o planach władzy dowiedziałem się od osób trzecich a nie od wójta - denerwuje się Marek Drozd, wiceprzewodniczący Komisji Oświaty Rady Gminy Zakrzówek i mieszkaniec Bystrzycy. - Taka ważna decyzja nie była wcześniej z nikim konsultowana. Nie było spotkań z rodzicami, nie informowano radnych. Wszystko odbyło się po cichu. Nie widzę w tych działaniach żadnego sensu ani oszczędności. Tym bardziej że gmina chce przejąć od powiatu szkołę średnią i dokładać do jej utrzymania.
Mieszkańcy martwią się nie tylko o swoje dzieci ale i o przyszłość budynków.
- Sami te szkoły budowaliśmy w czynie społecznym. Jak wójt zacznie je likwidować to powoli popadną w ruinę i będą takimi koszmarkami w naszych wsiach - podkreślają.
Władze przekonują, że podział szkół da wymierne oszczędności.
- Nie zamierzamy likwidować całych placówek. To tylko przekształcenie, które nie będzie zmierzało to ich całkowitej likwidacji. Zawsze popieraliśmy pomysł, aby najmłodsze dzieci miały szkoły w miejscu zamieszkania - wyjaśnia Andrzej Cieśla, wójt Zakrzówka.
Władze plany argumentują niżem demograficznym oraz tym, że w tym roku aż jedenastu nauczycieli w gminie odchodzi na emerytury. Według wyliczeń urzędników, likwidacja klas ma przynieść rocznie 500-600 tysięcy złotych oszczędności. Gdyby się je udało zaoszczędzić to małe szkoły z najmłodszymi uczniami mogą liczyć na termomodernizację i remonty.
Pomysł natrafił jednak silny opór mieszkańców Bystrzycy, Rudnika II i Studzianek. Wczoraj w tych wsiach odbywały się zebrania wiejskie z radnymi. Rodzice głównie podnosili, że boją się o bezpieczeństwo swoich dzieci.
- Nawet uczniowie V i VI klas to są mimo wszystko małe dzieci, które zdaniem gminy mają jeździć busami razem z gimnazjalistami. Uważam że w takiej sytuacji będzie potrzebny opiekun - mówi Zbigniew Marzec radny z Bystrzycy i ojciec dzieci, uczęszczających tam do szkoły.
- Jeżeli się nie uda, to nie będziemy rwać włosów z głowy. Będę przekonywał radnych, że to nic strasznego i to wszystko dla dobra uczniów. U nas dowożenie uczniów jest bardzo dobrze zorganizowane. Najdłuższa trasa to 9 kilometrów, a wiem, że w niektórych gminach dzieci dojeżdżają nawet po dwadzieścia kilometrów - podkreśla Cieśla.