Przed krakowskim sądem stanęli dziś członkowie gangu, którzy mordowali właścicieli kantorów. Wśród ich ofiar jest Jerzy P. z Kraśnika. Mężczyzna został zastrzelony przed swoim blokiem w grudniu 2005 roku.
– Zobaczyłam przez okno męża, jak podjeżdża pod dom. Podeszłam do drzwi, żeby mu otworzyć i wtedy usłyszałam huk. Jak wyjrzałam, to mąż leżał już na chodniku pod klatką cały we krwi - mówiła wówczas roztrzęsiona żona 54-latka.
Okazało się, że zabójstwa dokonali bandyci, który mają na swym koncie szereg napadów na właścicieli kantorów w południowej Polsce.
Prokuratura zarzuca trzem mężczyznom zabicie pięciu właścicieli kantorów (w Piotrkowie Trybunalskim, Kraśniku, Sosnowcu, Tarnowie i Myślenicach) i usiłowanie zamordowania dwóch osób.
Przed każdym napadem gang dokładnie rozpoznawał zwyczaje przyszłych ofiar, m.in. poznawał ich drogę do domu.
Sprawa trafiła najpierw do sądu w Lublinie, który przekazał ją do Krakowa.
Dzisiaj rano został odczytany akt oskarżenia. O godz. 13 wyjaśnienia zaczęli składać oskarżeni.
er