Pacjenci z Kraśnika i okolic na badanie tomografem muszą czekać w długich kolejkach w Lublinie.
Kraśnik o tomograf komputerowy starał się od kilku lat. Stowarzyszenie Pomóżmy Sobie Sami zbierało pieniądze, ale bez powodzenia. Wtedy pojawiła się firma Tomed z Lublina. Chciała badać pacjentów w szpitalu swoim sprzętem. Podpisała umowę ze szpitalem i w lutym tego roku odbyło się uroczyste otwarcie i poświęcenie tomografu. Od tej pory urządzenie stoi bezużytecznie, a chorzy muszą dalej tłuc się do Lublina.
- Dwa dni nic nie jadłem, bo miałem jechać na badanie. Najpierw miało być w czwartek, więc siedziałem cały dzień na czczo. A potem mówią, że w piątek. Jak już pojechaliśmy, to czekaliśmy w Lubinie pięć godzin. To jest nie do pomyślenia, żeby jeździć tak daleko, gdy urządzenie stoi piętro niżej - mówi Marek Jasiński, który leży na oddziale neurologii szpitala w Kraśniku.
Jeszcze gorzej mają pacjenci z przychodni. - Półtora miesiąca czekałem na termin badania w Lublinie. Jak to możliwe? Przecież dobry tomograf stoi Kraśniku - mówi pan Henryk z Kraśnika Fabrycznego.
O co tu chodzi? Tomed domaga się od szpitala dodatkowych pomieszczeń. Firma twierdzi, że w tych, które dostała, nie da się przeprowadzać badań zgodnie z wymogami sanepidu. Ale szpital nie zamierza dać ani metra więcej.
- Wysłaliśmy trzy pisma do dyrektora - mówi Tomasz Wacławek, przedstawiciel Tomedu. - Przez blisko pół roku nie dostaliśmy odpowiedzi. Szpital chyba nas bojkotuje. Najpierw naciskali, żeby szybko otwierać pracownię, a teraz chcą się nas pozbyć.
- Podpisaliśmy umowę i tyle metrów, ile w dokumencie ustaliliśmy, Tomed otrzymał. Poza tym, z naszych wyliczeń wynika, że więcej zapłacimy firmie za badania na miejscu niż w Lublinie. A na dodatek sprzęt Tomedu jest już przestarzały - mówi Marek Kos, zastępca dyrektora SP ZOZ w Kraśniku.
Szpital chce teraz kupić własny tomograf. Właśnie ogłosił przetarg. Urządzenie miałoby stać w pomieszczeniach wynajmowanych przez Tomed. Ale firma nie zamierza łatwo rezygnować z pomieszczeń. Wacławek opowiada, że koszty ich adaptacji i te związane z obsługą tomografu nie są małe. - Lekarze zamiast kierować pacjentów na badania do nas, wysyłają ich do Lublina - mówi. Gdzie tu sens i logika? Sam transport karetką kosztuje tyle co badanie. A tyle się mówi o oszczędnościach w służbie zdrowia.
W najbliższych dniach ma dojść do spotkania przedstawicieli Tomedu z władzami powiatu. - Czekam jeszcze dwa tygodnie i jeśli starosta podtrzyma decyzję dyrektora, to idziemy do sądu - mówi.
(tom)