To Grzegorz M., ksiądz z Podkarpacia doprowadził do wypadku w Obrokach, w którym zginęło dwoje narzeczonych i on sam. Kraśnicka prokuratura zamknęła więc śledztwo.
– Postępowanie zostało umorzone wobec śmierci sprawcy – przyznaje Małgorzata Samoń, szefowa Prokuratury Rejonowej w Kraśniku. – Decyzja jest nieprawomocna.
Do tragedii doszło w kwietniu, w miejscowości Obroki na trasie Lublin–Rzeszów. 24-letni narzeczeni – Dominika i Mateusz – rozwozili zaproszenia na swój ślub. Uroczystość miała się odbyć w połowie maja.
Młodzi ludzie jechali audi A3 w stronę Lublina. W przeciwnym kierunku podróżował 35-letni ksiądz Grzegorz M. Był duszpasterzem Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej. Uczył w I Liceum Ogólnokształcącym w Jarosławiu. Duchowny wracał z wykładów w Lublinie. Jechał wraz ze znajomą studentką – 25-letnią Sylwią D. Dziewczyna wracała razem z księdzem w rodzinne strony. Warunki na drodze były dobre.
W Obrokach volvo Grzegorza M. nagle zjechało na przeciwny pas. Sylwia D. zdążyła tylko krzyknąć „Uważaj, samochód!”. Zderzyli się z audi, którym podróżowała para narzeczonych. Dominika i ksiądz mimo reanimacji zmarli na miejscu wypadku. Mateusz umarł w śmigłowcu, w drodze do szpitala. Tylko pasażerka księdza przetrwała wypadek. Jak się później okazało, jako jedyna miała zapięte pasy bezpieczeństwa. Kierujący audi duchowny również je zapiął, ale na siedzeniu, by oszukać czujniki w samochodzie.
Uczestnicy wypadku byli trzeźwi i jak wykazały badania, nie znajdowali się pod wpływem narkotyków. Z ustaleń śledczych wynika, że jedyną przyczyną tragedii było nieostrożne zachowanie księdza. Nie wiadomo, co odwróciło jego uwagę od sytuacji na drodze.