Aleksander T. z Kraśnika przywiązał psa do drzewa i tłukł młotkiem. Zwierzęcia nie dało się już uratować – poinformowała policja. Prokurator oddał mężczyznę pod dozór policji.
– Kobieta chciała sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyła mężczyznę uderzającego przywiązanego do drzewa psa młotkiem. Gdy zaczęła interweniować zwyrodnialec odepchnął ją i odszedł pozostawiając ranne, cierpiące zwierzę. Kobieta powiadomiła policję. Zaczęliśmy poszukiwania – podkreśla Janusz Majewski z Kraśnika.
Mimo szybkiego przetransportowania rannego psa do lecznicy, nie udało się go uratować. Niestety, stan obrażeń był bardzo duży i pies został uśpiony.
– Nie spotkałem się w swojej długiej praktyce z takim bestialstwem. Kary w przypadkach znęcania się nad zwierzętami są stanowczo za niskie – mówi Marek Taczalski, lekarz weterynarii, który w kraśnickiej lecznicy próbował ratować czworonoga.
Zwyrodnialec po krótkich poszukiwaniach został zatrzymany. Miał ponad 2 promile alkoholu. Przyznał się do zarzucanego mu czynu. Dziś trafił przed oblicze prokuratora.
Usłyszał zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi do dwóch lat więzienia. Prokurator zastosował wobec sprawcy dozór policyjny.
Okazuje się, że 50-latek zabrał psa od kobiety trzymającej kilka czworonogów. Miał go przekazać innemu opiekunowi. Kobieta za przysługę zapłaciła mężczyźnie 40 zł. A ten przywłaszczył sobie pieniądze, a psa pozbył się w okrutny sposób.
Obrońcy zwierząt są zszokowani. – Kara powinna być surowa, jak za zabicie człowieka. Przecież zwierzęta są jak dzieci: ufne i przyjazne. Tylko bardzo słabi psychicznie, prości i niedowartościowani ludzie mogą dopuścić się takich czynów. Politycy wielokrotnie zapewniali, że w takich przypadkach kary będą dotkliwsze, ale nic się nie zmienia – denerwuje się Elżbieta Tarasińska z lubelskiego Animals.