Akurat trafiłyśmy z ubieraniem, gdy się ochłodziło – mówią autorki zimowych dodatków, które pojawiły się na rzeźbie parkowej przy Centrum Kultury w Lublinie. Kilka godzin wystarczyło, by ktoś Grażynie gwizdnął chustkę. Dostała nową.
– To zespół rzeźb parkowych przedstawiających trzy postacie. Interpretację zostawiamy ludziom – mówił w kwietniu zeszłego Szymon Pietrasiewicz z Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie Rewiry, gdy rodzina się pojawiła na placu im. Lecha Kaczyńskiego. Trzyosobowy zespół rzeźb ma czterech autorów. Pomysłodawcy to: Pietrasiewicz i Anna Bakiera. Rysunek koncepcyjny wykonał Leszek Skóra, a rzeźbę Robert Sadło.
Grażyna, Janusz i Seba, tak najczęściej mówi się o postaciach. Matka Grażyna czujnym okiem spogląda na plac zabaw dla dzieci, ojciec Janusz na instytucje kultury, Seba na gromadzącą się tu młodzież.
– Już jakiś czas temu pytałyśmy Szymona Pietrasiewicza, co by było gdybyśmy ubrały rzeźbę, nie było sprzeciwu. Myślałyśmy, żeby to zrobić na początku zimy ale było wówczas tyle akcji – ubieranie trolejbusu, szaliki dla bezdomnych, ozdoby choinkowe do szpitala la małych pacjentów, czapeczki mikołajowe. Byłyśmy bardzo zajęte. Drewniane postacie doczekały się dopiero teraz. Ale idealnie, bo się zrobiło zimno – mówi Ewa Molik, która koordynuje działania grupy „Bombardowanie włóczką”.
To trzy członkinie „Bombardowania” – panie Krystyna, Irena i Mirka wzięły miarę i zrobiły Grażynie, Januszowi i Sebie nakrycia głowy i ocieplacze. Panowie dostali szaliki, pani chustę. Ubieranie odbyło się w czwartek koło 18. O godz. 22 Grażyna znów marzła, bo czarna chusta w kolorowe kwiaty zniknęła.
– Miałam drugą, czerwoną, więc w piątek rano pani Grażyna została znów ubrana. Na jak długo, nie wiem. Zakładałyśmy, że rzeźby będą w czapkach i szalikach przez sezon zimowy – dodaje Ewa Molik.
Do tej pory „Bombardowanie włóczką” miało dobre doświadczenia w konfrontacji ich prac z oglądającymi. Właścicieli oczywiście znajdowały malutkie czapki mikołajowe – bo taka jest idea corocznej akcji przygotowywanej jako prezent dla miasta 6 grudnia. Ale z ubieranych pojazdów komunikacji miejskiej ani jesienią ani zimą praktycznie nie zginęło nic, nic nie zostało zniszczone.
– Może pomniki, które są w zasięgu ręki kuszą? Pamiętam, że dzieci z rzeźby, która stoi na osiedlu Niepodległości w listopadzie 2018 roku też straciły jeden z beretów. Kiedy powiedziałam autorkom, że ktoś zabrał chustę pani sprzed CK żartowały, że trzeba zrobić chusty i porozkładać w mieście, bo widać, że ludzie potrzebują – uśmiecha się koordynatorka.
Członkinie „Bombardowania włóczką” nie otrzymują honorarium, to ich pasja. Jak tłumaczą, ich działania mają na celu ożywienie i ubarwienie przestrzeni publicznej. I zwracają uwagę, że nie niszczą obiektów które ubierają. Włóczki kupują same, lub otrzymują jako darowizny. Zawsze przyjmą kolejne motki. Znaleźć je można na FB i Centrum Kultury w Lublinie.