W Lublinie można odbyć kulinarną podróż po Europie, wyskoczyć do Tajlandii, a nawet zjeść kurczaka po jamajsku. Oto 10 najciekawszych kulinarnych przystanków dookoła świata.
Armenia: Haszlama
W Lublinie jest już kilka restauracji ormiańskich. Pod Lublinem także. Coś musi być na rzeczy, że kuchnia ormiańska tak Polakom smakuje.
Jednym z najlepszych dań jest haszlama. Mocny rosół z dużą porcją mięsa (najlepiej jagnięciny), papryką, ziemniakiem i dużą dawką świeżej kolendry to bardzo sycące i rozgrzewające danie. Dobrą haszlamę można zjeść w restauracji Armenia, która z ulicy Narutowicza przeniosła się na Stare Miasto w Lublinie. Najlepsza jest haszlama jagnięca, podawana z lawaszem.
Austria: Sznycel wiedeński
Wiener Schnitzel to duma austriackiej kuchni i wielki przebój przedwojennych restauracji w Lublinie. Pierwszy przepis pochodzi z 1831 roku. Legenda głosi, że w czasach panowania cesarza Franciszka Józefa do panierki dodawano płatki złota, by sznycel był bardziej złocisty. W oryginale sznycel wiedeński jest z cielęciny, ma 4 mm grubości, cienką - ale chrupiącą - panierkę i obowiązkowo podaje się go z ćwiartką cytryny. Do wiedeńskiego mogą być ćwiartki ziemniaków z zieloną pietruszką.
Gdzie zjeść słynne danie w Lublinie? W IBB Grand Hotel Lublinianka.
Grecja: Musaka
Jakże szkoda, że w Lublinie nie ma dobrej, greckiej restauracji. Na znakomite, greckiej jedzenie trzeba jechać do Wrocławia. Bliżej: do Kraśnika, gdzie grecki właściciel przyrządza smakowite biftekia, greckie kotleciki, doprawione obłędnym greckim oregano.
Grecką przygodę w Lublinie przeżyjcie w bardzo dobrej restauracji Oranżeria, gdzie można zjeść doskonałą musakę. To chyba najbardziej znana grecka potrawa. Do 1900 roku musaka składała się z warzyw i mięsa mielonego. Nikos Tselementes zaczął dodawać do tego dania sos beszamelowy.
Gruzja: Chinkali
Kiedy po cichu odeszły z kulinarnej mapy Szaszłyki gruzińskie, pojawiały się restauracja Królewska Gruzja, po niej restauracja Chisza, która ulokowała się w pięknych piwnicach przy ul. Świętoduskiej.
To tu zjecie gruzińskie chinkali. Tradycyjne pierożki w kształcie sakiewki z charakterystycznym ogonkiem. Należy złapać z ogonek, odwrócić chinkali do góry nogami, nadgryźć, wypić rosół, dopiero jeść. Niebo w gębie. Zjecie tu także zupę harczo z oryginalnymi gruzińskimi przyprawami i szaszłyki z ryby. Jest dorsz, miecznik i tuńczyk, na zamówienie jesiotr.
Holandia: Zupa holenderska z pulpecikami
Dla mnie jedna z najsmaczniejszych zup na świecie. Pamiętam, jak pierwszy raz jadłem ją w Amsterdamie. W gęstej, śmietanowo serowej zupie pływały smakowite pulpeciki z wołowiny oraz młody bób.
Do menu lubelskich restauracji wprowadził holenderską doświadczony szef kuchni Janusz Ozga.. Wymyślił jej nawet szlachecką nazwę „Zupa kniazia Boberka”, do dziś jest w karcie Dworu Anna. Pyszną holenderską Ozga podawał w nieistniejącej już restauracji „Valentino. Chleb i wino”, zupa dość często pojawia się w karcie „Oranżerii”.
Jamajka: Jerk chicken
Jamajska kuchnia zachwyca bogactwem smaków. Mieszanka kuchni afrykańskiej i brytyjskiej, z dodatkiem wpływów kreolskich, chińskich czy hinduskich może zawrócić w głowie.
Słynie z marynaty Jerk. To mieszanka cebuli, czosnku, cynamonu, gałki muszkatołowej, pieprzu, tymianku, ziela angielskiego, soku z limonki i innych cytrusów. Szef Marcin z „Incognito” sprowadza przyprawy z Jamajki, dobrze zna kuchnię kreolską. Jego kurczak ma oryginalny, niezwykły smak.
Tajlandia: Geand Phed
To prawdopodobnie najostrzejsza potrawa w Lublinie. Gęste, aromatyczne curry na mleku kokosowym to jedno z arcydzieł tajskiej kuchni.
Geand Phed to czerwone, bardzo mocne i bardzo aromatyczne danie z pędami bambusa, papryką, zieloną fasolką i cukinią. W roli najważniejszej wkładki może wystąpić: kurczak, wołowina, owoce morza lub tofu. Do tego dostaniecie ryż i sosy. Porcje są bardzo duże, sosy piekielnie ostre.
Ukraina: Pielmieni
Małe pierożki, pełne soczystego mięsa mocno uzależniają. Pochodzą z Syberii, na Ukrainie są jednym z najsmaczniejszych dań. Istnieje cały rytuał jedzenia. Na talerz obsypany grubo mielonym pieprzem należy położyć po 9 pielmieni. W bulionówce podać rassolnik. W osobnych miseczkach masło, ocet, śmietanę i musztardę. Taki zestaw służy do biesiadowania. Najpierw wrzuca się dwa pielmieni do bulionówki i kosztuje. Następnie zjada je z masłem. Potem skropione octem. Potem zanurzone w musztardzie. Na końcu w śmietanie. Kolejność zależy od fantazji jedzących pielmieni.
W Lublinie polecamy pielmieni, które robi Dorota Otachel, szefowa kuchni i właścicielka „Old Pubu”.
Włochy: Pasta marinara
Włoskich restauracji jest w Lublinie sporo. Można zapolować na smaczną, włoską pizzę, na mule, na ryby, na makarony. W tym na Pasta marinara, czyli makaron po marynarsku.
Świetne włoskie makarony zjecie w restauracji „Atrium”, gdzie Iwona Baruk, szefowa kuchni i właścicielka pasjonuje się sztuką gotowania makaronów. Jednocześnie ma obsesję na punkcie świeżości produktów. Takie połączenie daje rezultaty wybitne. Jej makarony z owocami morza to mistrzostwo świata.
Wielka Brytania: Fish and chips
Fish and chips to słynne brytyjskie danie, które składa się ze smażonej ryby (najczęściej dorsz lub łupacz), panierowanej w cieście lub bułce tartej oraz frytek. Anglicy skrapiają frytki octem słodowym Sarson’s Malt Vinegar, produkowanym od 1794 roku. To on nadaje daniu ostateczny szlif.
W Lublinie bardzo dobre Fish and chips zjecie w bistro Rybarbar, gdzie Jacek Babicz, właściciel i szef kuchni opracował autorską panierkę w typie japońskiej panko: kawał soczystego dorsza w panierce z pysznymi frytkami i surówkami.