Słabo i drogo. Tylko dwie gwiazdki, bo słone ceny zobowiązują.
Na wizytę w chełmskiej restauracji wybraliśmy się z panem Robertem dla gęsiny, jagnięciny oraz raków w sosie koperkowym. Na dobry początek zamówiliśmy "Raki z sosem koperkowym” za 28 zł. I dwa talerzyki. Po 30 minutach na stole pojawił się półmisek pełen parujących raków i sosjerka pełna pachnącego sosu.
Niestety dostaliśmy tylko jedne cążki do kruszenia szczypców, klasyczne widelce i noże, bardzo brakowało miseczek z cytryną do umycia palców oraz talerzyków na odpadki. Mięso było smakowite, choć przy rakach trzeba się mocno natrudzić. Szczególnie smakował nam sos koperkowy, który kucharzowi wyjątkowo się udał. Zapowiadało się dobrze.
Zamówiliśmy "Bogracz węgierski” za 18 zł i "Krem z borowików z grzankami” za 9 zł. Niestety mój bogracz nie był podany w węgierskim kociołku (jest, jeśli zamówią 2 osoby). W chudej zupce pływały kawałki mięsa – kolejne łyżki upewniały w przekonaniu, że do bogracza było chełmskiej zupie daleko. Jeszcze gorzej było z borowikową, zasypaną kiepskimi grzankami. Poziom zup był przeciętny, nie porywały ani smakiem, ani charakterem.
Mieliśmy wielką ochotę na danie polecane przez szefa kuchni, czyli "Udziec jagnięcy z rusztu” za 29 zł. Radość trwała krótko, bo jagnięciny zwyczajnie nie było. W zamian kelner polecił Robertowi "Comber z jelenia w borowikach” za 44 zł, do tego pieczarki zapiekane z czosnkiem za 7 zł i puree ziemniaczane z masłem, które kucharz zrobił na życzenie (zwykłe ziemniaki kosztują 5 zł). Ja skusiłem się na "Pierś z gęsi w sosie warzywnym” za 24 zł w podobnej konfiguracji jak dziczyzna. Zamówiliśmy też pszeniczne piwo i colę.
Czekałem na gęsinę, bo bardzo ją lubię. I co? Dostałem pierś z gęsi, pokrojoną na plastry oraz osobno przyrządzone warzywa. Mięso było twardawe, o soczystości i delikatności musiałem zapomnieć. Kiedy spróbował go Robert, pomyślał i rzekł krótko: bez wyrazu. Kiedy podzielił się ze mną combrem z jelenia – nie wierzyłem!
Tak "skopanej” dziczyzny dawno nie jadłem. Twarda, bez smaku, aromatu – a przecież to tak delikatne mięso. Patrzyłem na kolegę, walczącego z daniem. Nóż ślizgał się po mięsie z rozpaczą. I jak? – spytałem kolegi – Nijak – odparł widocznie zawiedziony. Szkoda. Na desery już nie mieliśmy ochoty.
Nasza ocena? Zapłaciliśmy 154 zł. To dużo jak na jedną przekąskę, 2 zupy i 2 drugie. Bez deserów. W restauracji "Gęsia Szyja” w Chełmie jest drogo. Kiedy wracaliśmy do Lublina, zastanawialiśmy się nad ilością gwiazdek. Z ręką na sercu dajemy dwie. Dziczyzny ani gęsiny w tym miejscu nie polecamy.
Restauracja Gęsia Szyja w Chełmie
Czynne codziennie od 10 (niedziela od 12) do ostatniego klienta.
Można płacić kartą