Blisko Lublina, dyskretne położenie, kameralne wnętrze, duży plac zabaw dla dzieci i zaciszny hotelik. Jeśli dodać do tego nasze 4 gwiazdki, to całość składa się na całkiem sympatyczny obraz nowego przybytku na kulinarnej mapie naszego regionu.
Na dobry początek zamówiłem "Befsztyk tatarski z chrupiącym boczkiem i masłem paprykowym” za 19 zł, moja towarzyszka wybrała sobie "Sałatkę w wędzonym łososiem z kaparami na chrupiącej sałacie i prażonych pestkach dyni” w tej samej cenie. I od razu bingo. Tatar był świeżutki, chrupiący boczek w sam raz, dobra francuska musztarda nadała tatarowi ostateczny szlif. Sałatka z dobrymi jakościowo składnikami była pierwszorzędna.
Doskonały smak przekąsek pozwolił nam zapomnieć o tym, że obsługiwała nas pani recepcjonistka, bo kelner się spóźnił. Kiedy przybył, przebrał się, dostojnym krokiem podszedł i walnął prosto z mostu: Czy można już zabrać kartę? Oniemieliśmy tłumacząc, że może zupę zjemy, a może nawet drugie i deser?
Dał nam szansę. M. zamówiła "Rosół z kołdunami mięsnymi oraz zieloną pietruszką” (11 zł), ja "Zupę a la horyzont na bulionie drobiowym z makaronem szpinakowym i wkładką mięsną” w tej samej cenie. Pierwszy zaatakowałem kołduna z talerza M., bo mam do kołdunów wielką słabość. Choć ciasto było niedoskonałe, to w środku siedziało aromatyczne, soczyste mięso. Rosół był na 4,5. Moja zupa "Horyzont” była jeszcze lepsza. W domowym rosole pływały spore kawałki kurczaka, świeże warzywa i szpinakowy makaron.
Nadszedł czas na sedno sprawy. M. zamówiła "Duszone żeberka w sosie własnym z kaszą gryczaną i ogórkiem kiszonym za 24 zł. Ja od początku wiedziałem, że zjem " Królika w śmietanie duszonego na pieczonej kaszance w towarzystwie buraczków zasmażanych” za 37 zł. Z tym, że buraczki wymieniłem na powidło w czerwonej kapusty, przynależne kaczce. Na żeberka to ja miałem chęć, bo dawno dobrych nie jadłem, ale królik na kaszance mnie zelektryzował, bo przypomniały mi się dysputy z prof. Jarosławem Dumanowskim o staropolskiej kuchni. Żeberka były dobre, ale kucharz zaszalał z sosem własnym, nawalił nie wiadomo czego i zepchnął kompozycję na boczny tor. Za to przy króliku się popisał. Dobrze wydobył smak mięsa, dobrał sos śmietanowy, a powidła z czerwonej kapusty były doskonałe.
Na deser wzięliśmy sobie na spółę "Sernik na spodzie czekoladowym z owocami i bitą śmietaną” za 12 zł oraz po kawie za 5 zł. Do swojej zamówiłem Grappę za 6 zł. Zapłaciliśmy 150 zł. Dajemy 4 gwiazdki. Trochę na wyrost, bo minus za słabą obsługę się należy. Ale sytuacja jest rozwojowa, polecamy.