Żołądki z borowikami, jakich nigdzie nie znajdziecie. Kociołek gulaszowej na dziczyźnie tak smakowity, że pomimo ogromnej porcji nie oddam nikomu. Z drugiej strony gęś bez polotu i okoń morski wysuszony w piecu. I jak tu kochać Siwy Dym?
Na dobry początek zamówiliśmy przekąski na gorąco: "Żołądki w borowikach” za 18 zł oraz "Tartę zapiekaną z łososiem w lawendzie okraszoną bitą śmietaną” za 16 zł. I sok z pomarańczy za 4 zł, i piwo z beczki za 6 zł. Tarta, delikatna i pełna smaków, kusiła lawendowymi odcieniami łososia. Coś pysznego.
Ale żołądki były jeszcze lepsze. Kruche i soczyste mięso, fantastyczne grzyby i sos, który zdradzał talent Agnieszki Filiks, szefowej kuchni. Jej nazwisko firmowało kartę na samym początku. To dobra praktyka, że szef kuchni własnoręcznym podpisem autoryzuje dania i bierze za nie odpowiedzialność.
M. skusiła się na "Krem z dyni w kwiatach nasturcji z grzankami” za 10 zł, ja wybrałem sobie "Kociołek Siwy Dym” za 16 zł. Dynię wielbię pod każdą postacią. Krem miał zdecydowany, wręcz orientalny smak, a kwiaty nasturcji o lekko pieprzowym smaku jeszcze zwiększały przyjemność jedzenia.
Niestety, krem podany w bulionówce został zasypany grzankami i ku naszej rozpaczy zamieniał danie w mączną magmę. Ach, gdybyż podać krem w pięknym talerzu, ozdobić kwiatami, pieczonymi pestkami i kroplą dyniowej oliwy, a grzanki wyekspediować na oddzielny talerzyk...
Mój kociołek, podany w misie, podgrzewanej świeczką, obiecywał wiele. Zawierał rewelacyjną gulaszową na dziczyźnie, którą spokojnie najedzą się 2 osoby. Dużo aromatycznych kawałków dziczyzny, świeże warzywa, jałowcowe akcenty i bukiet ziół sprawiły, że lepszej gulaszowej w regionie nie zjecie.
Nadszedł czas na ukoronowanie uczty. M. wybrała "Okonia morskiego z rajskim jabłuszkiem na pęczaku duszonym z dynią” za 28 zł.
Ja postawiłem na "Gęś duszoną na modrej kapuście w sosie z miodu pitnego i suszonych owoców” za 30 zł. Wymieniłem modrą kapustę na zasmażaną i dobrałem pieczarki z patelni za 8 zł. Okoń na talerzu wyglądał pięknie, ale miał feler, kucharz bez litości wysuszył go w piecu, co świadczyło o tym, że danie przygotowano w pośpiechu. Pęczak z dynią błysnął smakiem, ale na ryby warto pojechać w inne miejsce.
A moja gęś? Pieczarki były wzorcowe, zasmażana kapusta słona, a gęś zupełnie bez polotu. W dodatku mocno ociekała tłuszczem, wyglądało na to, jakby kucharz rzucił ją na frytownicę. Nawet "Pilsner” za 7 zł nie pomógł na to tłuste danie.
Na deser wzięliśmy "Tartę tartain ze śliwkami oraz miętową pianką” za 8 zł i espresso za 6 zł. Pycha. Nasza ocena? Zapłaciliśmy 163 zł. Dajemy cztery gwiazdki, gdyby nie nierówny poziom, byłoby ich pięć.
Celejów 63 c, tel. 607 324 666
Czynne poniedziałek-sobota od 12, niedziela od 10
Można płacić kartą