W sobotę na Starym Rynku w Kurowie świętowano jubileusz powstania Ochotniczej Straży Pożarnej w Kurowie. Druhowie otrzymali medale za zasługi dla pożarnictwa, wysługę lat, wyróżnienia i podziękowania od przedstawicieli gminnych i powiatowych władz.
W strugach deszczu odbyły się sobotnie obchody 110-lecia kurowskiej straży pożarnej. Podczas uroczystego apelu złote medale za zasługi dla pożarnictwa otrzymali: Paweł Banaszek, Jakub Drążkiewicz, Jerzy Gawron, Ryszard Gliniak, Marek Grzegorczyk, Ryszard Kęsik, Łukasz Mrozek, Artur Poniewierski i Janusz Strunnik z OSP w Kurowie, a także Eugeniusz Durak z OSP Kłoda.
Srebrne medale przyznano: Przemysławowi Kozakowi, Piotrowi Księżniakowi, Adamowi Miziakowi i Tomaszowi Nesterowiczowi, a brązowe Arkadiuszowi Białocie, Michałowi Błachowi, Tomaszowi Rudykowi, Łukaszowi Siwcowi i Marcinowi Żyle. Strażacy otrzymali również odznaki za wysługę lat. Te najważniejsze za 50 lat służby otrzymali Waldemar Drążkiewicz i Stanisław Taracha. Odznakę 45 lat otrzymał Eugeniusz Majerek, a 40 lat - Jerzy Błach, Janosz Kozak i Jerzy Poniewierski.
- Dziękujemy za ofiarność trud, wykazanie pełnej gotowości i zdecydowanej postawy w trudnych do wykonania zadaniach chroniących życie, zdrowie i mienie ludzkie. Życzę wam, aby wasza praca była źródłem osobistej satysfakcji i społecznego szacunku. Niech święty Florian zawsze nad wami czuwa - napisała w liście do OSP, starosta puławska, Danuta Smaga.
Pamiątkowy grawerton strażakom przekazał radny powiatowy, Grzegorz Kuna. - Zdrowia, bezpiecznych akcji ratowniczo-gaśniczych i powodzenia w kolejnych działaniach dla dobra bezpieczeństwa wspólnego - życzył samorządowiec. W trakcie apelu przygrywała miejscowa Orkiestra Dęta Gminy Kurów, a na jego zakończenie dla mieszkańców na rynku zagrał zespół Benek Band.
Najstarsi strażacy nie kryją, że kurowska straż zupełnie nie przypomina już tej z lat 70..
- Zawsze byliśmy dobrze wyposażeni, ale tamta straż, do której wstępowałem w 1972 roku była zupełnie inna. Mieliśmy jednego stara 25, jeden garaż, a jeździło się wtedy tylko i wyłącznie do pożarów. Na syrenę wszyscy się zbiegaliśmy. Akcje trwały czasami po 24 godziny. Pamiętam jak w Markuszowie gasiliśmy jeden pożar, a na drugim końcu wsi palił się już drugi. Nie było takich dróg, jak dzisiaj, ani takich samochodów. Dzisiaj pożar to wyjątek - opowiada Stanisław Taracha z OSP Kurów, odznaczony za wysługę lat.
Niebezpieczne momenty? - Człowiek zawsze jedzie pewny siebie. Stres pojawia się czasem po powrocie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, co robiliśmy - mówi Waldemar Drążkiewicz, kolejny z wyróżnionych druhów. - Ja najbardziej zapamiętałem akcję z 1979 roku, gdy w Bochotnicy oberwała się skarpa i ziemia przysypała ludzi. Nie można było wtedy nawet na chwilę odpocząć. Odkopywaliśmy ich do skutku. Jeden odrzucał szpadel to podchodził drugi - opowiada.
W kurowskiej straży służy 38 osób. Naczelnikiem jest Tomasz Nesterowicz, który do OSP wstąpił ponad 10 lat temu. - Kolega mnie namówił. Poza tym pradziadek mojej żony był w kurowskiej straży w 1918 roku, więc chciałem pójść w jego ślady, dołączyć do chłopaków i pomagać ludziom - przyznaje.
Jak mówi, strażackim akcjom często towarzyszy stres, ale chęć pomocy i poczucie obowiązku są silniejsze.
- Zawsze jest adrenalina. Kilka lat temu gasiliśmy pożar w domu, w którym nikt nie mieszkał, ale był duży ogień i silne zadymienie. Wewnątrz były butle gazowe. Wtedy po raz pierwszy poczułem taką temperaturę na plecach, jakiej jeszcze nigdy nie miałem. Był strach i obawy, czy stamtąd wyjdziemy - opowiada naczelnik.
Nagrodą za udane akcje jest postawa sąsiadów, mieszkańców gminy. Strażacy często spotykają się z wyrazami wdzięczności ze strony lokalnej społeczności. - Ludzie przyjeżdżają do nas, do remizy, podziękować. Zaczepiają na ulicy, w drodze do kościoła. To dla nas, strażaków bardzo miłe - przyznaje Tomasz Nesterowicz.
Czego zatem dzisiaj potrzeba strażakom z Kurowa? - Młodzieży. Staramy się zachęcać do wstąpienia w nasze szeregi. Chcemy powołać młodzieżową drużynę - mówi nasz rozmówca. Tego samego zdania są najstarsi druhowie. - Jedyne czego nam potrzeba to młodych. Niestety oni dzisiaj częściej wolą dyskotekę od gaszenia pożaru - podsumowuje pan Stanisław.