ROZMOWA z Agnieszką Jurkiewicz, właścicielką kwiaciarni Rikka w Lublinie.
• Podobno gdyby kiedyś w Krasnymstawie nie zaczęły się źle sprzedawać czapki, to w Lublinie nie byłoby dziś kwiatomatów.
– Coś w tym może być (śmiech). Moja mama prowadziła w Krasnymstawie sklep z czapkami, które w pewnym momencie przestały się sprzedawać. Postanowiła się wtedy przebranżowić i założyła kwiaciarnię. W tej kwiaciarni pomagałam od 15. roku życia. Potem brałam udział w kursach florystycznych w Warszawie u pani Ewy Skutnik ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i pokochałam kwiaty. Były też studia ogrodnicze, gdzie pod okiem pani profesor Elżbiety Pogroszewskiej poznawałam tajniki florystyki. Ukończyłam również z tytułem mistrza florystyki Akademię pani Marioli Miklaszewskiej. Dlatego, kiedy chciałam założyć własny biznes, to branża mogła być tylko jedna.
• Nie wypominając wieku, lubelska Rikka ma już 20 lat. Co się w tym czasie zmieniło?
– Dla mnie to był czas ciągłego rozwoju. Taka jestem, że cały czas chcę się rozwijać. Dlatego najpierw marzyłam o założeniu kwiaciarni. Potem wymyśliłam sklep internetowy i wysyłki. Było też kilka remontów lokalu, które przybliżały mnie do obecnej stylistyki tego wnętrza. A ostatnim pomysłem są kwiatomaty. Z nimi to było tak, że na jednej z grup florystycznych w mediach społecznościowych, producent tych urządzeń ogłosił akcję „Kwiatomat na próbę”. Można było w jego ramach dostać jeden automat. Wystarczyło napisać, dlaczego powinno się go otrzymać. Napisałam i wygrałam. Kwiatomat postawiłam przy ul. Koncertowej, a pod koniec maja kolejny automat ustawiłam w Vivo! Lublin.
ZŁOTA SETKA 2022 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY
• Jak działają takie urządzenia?
– Jest to lodówka z odpowiednią temperaturą dla kwiatów. W środku znajduje się sześć bukietów. W każdej chwili można wybrać i kupić bukiet dla siebie. To ciekawe rozwiązanie dla zapominalskich, bo świeże kwiaty można mieć w nocy o północy. Kiedy jakiś bukiet się sprzeda, dostajemy powiadomienie w aplikacji. Wtedy przygotowujemy kolejny i go wieziemy. Robimy to możliwie jak najszybciej, tak żeby w każdej chwili klienci mieli możliwie jak największy wybór. Dzięki temu zainteresowanie jest duże. Zresztą ludzie nie tylko kupują, ale też często po prostu się zatrzymują, oglądają nasze bukiety, oceniają, który jest najładniejszy. Chwalą też ceny, bo bukiet z automatu nie jest droższy niż kupowany w kwiaciarni. Dla wielu osób to zaskoczenie.
• Od tego tematu nie uciekniemy: jakie są pani ulubione kwiaty?
– Kocham wszystkie kwiaty. Wiele zależy też od pory roku. W tej chwili szczególnym uczuciem darzę piwonie. Ale oczywiście nie tylko je.
• W takim razie inaczej: jakie kwiaty poleciłaby pani dziś klientowi? Co jest teraz modne?
– Kiedy klient prosi o radę zasypuję go gradem pytań: z jakiej okazji potrzebny jest bukiet? Kto go dostanie? Co obdarowywana osoba lubi? Jaki budżet możemy przeznaczyć na kwiaty? Bo pieniądze w tej chwili są bardzo ważnym wyznacznikiem. Dla mnie to duże i ciekawe wyzwanie. Staram się udowodnić, że można stworzyć przepiękny bukiet w każdej kwocie. O dziwo, nie jest to wielka trudność, bo nasz rynek przez ostatnie 20 lat bardzo się zmienił. Otworzyliśmy się na nowych dostawców z Holandii, z Afryki i z Ameryki Południowej. Zawsze jesteśmy w stanie zaproponować coś pięknego w rozsądnej cenie.