Ratusz rozważa ograniczenie pracy zakładu kamieniarskiego, na którego hałaśliwość skarżą się niektórzy sąsiedzi. Przedsiębiorcy tłumaczą, że ich zakład nie przekracza dopuszczalnych poziomów hałasu.
Sprawa dotyczy zakładu kamieniarskiego, który działa przy ul. Głuskiej 254, blisko granicy Lublina z gminą Głusk. Jego sąsiedzi uskarżają się na odgłosy urządzeń tnących kamienne bloki, z których wytwarzane są nagrobki, parapety oraz stopnie schodów i blaty kuchenne.
Skargi pojawiły się już pięć lat temu. Wtedy, jak tłumaczy Urząd Miasta, przekroczenie norm zostało stwierdzone pomiarami wykonanymi przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Na tej podstawie Urząd Miasta ustalił maksymalne poziomy hałasu, jakich powinien dotrzymywać zakład: 55 dB w dzień oraz 45 dB w nocy.
– Od momentu wydania tej decyzji wszystkie kontrole połączone z pomiarami hałasu były wykonywane przez WIOŚ na wniosek mieszkańców ul. Głuskiej i ul. Strojnowskiego – informował Urząd Miasta.
Później miejscy urzędnicy poszli o krok dalej. Z inicjatywy WIOŚ wydali kolejną decyzję mającą zmniejszyć uciążliwość zakładu. – Ona nie ogranicza pracy całego zakładu, a jedynie wprowadza ograniczenie czasu pracy urządzeń do cięcia kamienia, które powodują największy hałas – tłumaczył Ratusz.
Decyzja zakazała używania urządzeń do cięcia bloków kamienia w soboty, niedziele i dni ustawowo wolne od pracy. W dni powszednie urządzenia te mogłyby natomiast pracować tylko od godz. 8 do 16. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Zakład został też zobowiązany do tego, by w ciągu sześciu miesięcy „zwiększył izolacyjność akustyczną ścian” pomieszczeń, w których znajdują się maszyny do cięcia kamiennych bloków.
Przedsiębiorcy nie pogodzili się z ograniczeniami i zaskarżył je do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. – Decyzja Urzędu Miasta jest dla nas krzywdząca – mówi Ewa Hawryluk, która współprowadzi zakład kamieniarski przy ul. Głuskiej. Twierdzi, że urządzenia nie są zbyt głośne. – Od 2016 r. były tu prowadzone pomiary, które nie wykazały przekroczenia poziomów ustalonych przez miasto. Przez ten czas nie było ani jednego badania, które pokazywałoby, że jest zbyt głośno.
SKO uchyliło decyzję miejskich urzędników, nakazując im ponowne rozpatrzenie sprawy. Kolegium uznało, że decyzja została wydana z naruszeniem przepisów i powołało się na paragrafy mówiące o tym, że urzędnicy muszą dokładnie ustalić fakty, zbierając i oceniając dowody w sposób wyczerpujący.
Kolejny ruch należy do miasta. – Postępowanie w przedmiotowej sprawie wciąż jest w toku. – Aktualnie zbierany i analizowany jest dodatkowy materiał dowodowy – informuje Anna Czerwonka z biura prasowego Ratusza. Urząd uznał, że sprawa jest na tyle skomplikowana, że nie upora się z decyzją wcześniej niż do końca stycznia.
– Będziemy się odwoływać do samego końca – zapowiada Hawryluk.