Recepta „puszczana” przez zakratowane okno przychodni. Filmik, na którym ukazany został taki właśnie „sposób” kontaktowania się z pacjentami, przysłał nam jeden z naszych Czytelników. – Moim zdaniem pielęgniarka nie zrobiła nic złego – komentuje sytuację Jadwiga Gliniewicz z przychodni w Kraśniku, w której miało dojść do opisanej sytuacji.
Na nagraniu widać kilka stojących przy zakratowanych oknach przychodni osób. W pewnym momencie z jednego okna wylatuje biała karta papieru. Jedna z osób czekających przy oknie próbuje ją łapać w powietrzu. Ostatecznie podnosi z trawnika.
– To przykre, jak się traktuje ludzi… – komentuje nasz Czytelnik.
– Wiem o tej sprawie tyle, że pielęgniarka podała w ten sposób pacjentowi receptę przez okno. Wiem też, że ktoś to nagrał i robi z tego wielką aferę – stwierdza Jadwiga Gliniewicz z przychodni przy ul. Sikorskiego 11 w Kraśniku. – Moim zdaniem pielęgniarka nie robiła nic złego. Mamy przecież nie kontaktować się bezpośrednio z pacjentami. My (pracownicy przychodni – red.) jesteśmy w grupie osób potencjalnie zakażonych, bo nie wiadomo, kto się z nami kontaktuje. A testów na koronawirusa zrobić nie możemy. Natomiast o tym, jaka sytuacja epidemiologiczna panuje w kraju przecież wszyscy dokładnie wiemy.
Dlatego też przychodnia prosi pacjentów, by nie kontaktowali się z lekarzami osobiście. – Wysyłamy im recepty pocztą elektroniczną, ale i tak znajdą się tacy, którzy stoją przy wejściu, dzwonią dzwonkiem, a nawet kopią w drzwi, bo chcą wejść do środka by samemu odebrać receptę – mówi nasza rozmówczyni. – I nie ma żadnego sposobu, aby takiej osobie wytłumaczyć, że jest to niemożliwe. Że telefonicznie podajemy numer, z którym pacjent idzie do apteki i wykupuje leki.
Tyle, że niektórzy pacjenci są „nieprzekonywalni”. – Nie można im tego wytłumaczyć. Możliwe, że także w tym przypadku mieliśmy do czynienia z takim właśnie pacjentem, który absolutnie nie przyjmował do wiadomości, że receptę ma dostać „telefonicznie” tylko chciał ją otrzymać do rąk własnych – przypuszcza Gliniewicz, która podkreśla, że podanie przez okno druku to jedyny możliwy sposób wyjścia z tej sytuacji. Tak by uniknąć kontaktu bezpośredniego.
Wszystko w trosce o pacjenta i jego zdrowie. – Ta sytuacja na filmiku wcale nie jest śmieszna. Dotyczy bardzo poważnego problemu – podkreśla nasza rozmówczyni.
Zabezpieczenia osób przed potencjalnym zakażeniem koronawirusem.
Ani w Kraśniku ani powiecie kraśnickim nie ma żadnego potwierdzonego pozytywnymi wynikami testów laboratoryjnych przypadku zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Osoby, w których choroba została potwierdzona, pochodzą z powiatów: lubelskiego, janowskiego, zamojskiego i biłgorajskiego, ale w samym Kraśniku sklep jubilerski prowadził tzw. pacjent „zero” z Niedrzwicy Dużej.